» Blog » [opowiadanie] Próba wody
03-05-2020 19:52

[opowiadanie] Próba wody

W działach: opowiadania | Odsłony: 67

Oddział żołnierzy stał w szyku bojowym. Byli ubrani w zbroje wspomagane, wyposażeni w lasery gatlinga, ręczne wyrzutnie rakiet i moździerze. Ich przywódca, Sebastian Dzik, włączył przybliżoną wizję i spojrzał w stronę wschodzącego słońca. Jego oczom ukazały się hordy przeciwnika.

- Dobra chłopcy! - krzyknął Sebastian. – Dostaliśmy rozkaz utrzymać pozycję jak najdłużej i zrobimy to, choćbyśmy mieli tu zdechnąć! Osobiście zabiję każdego drania, który spróbuje uciec! Zrozumiano?!

- TAK JEST PANIE SIERŻANCIE!

- Przygotować się!

Żołnierze kilkoma wprawnymi ruchami zaczęli odbezpieczać broń, kalibrować celowniki na podczerwień, ustawiać się w pozycji do wystrzału. Wszyscy twarzą zwróceni byli na wschód.

Przez chwilę zaległa cisza. Sebastian włączył funkcję smartguna i chwycił swój laser gatlinga. Wszystkie systemy zbroi były w pełnej gotowości. Jego zmysły wzmocnione przez funkcjonalności hełmu jak i adrenalinę, wypatrywały pierwszego celu.

W końcu cisza została przerwana przez dźwięk toczących się kamyczków. To ziemia drżała pod naporem zbliżającego się wroga. Nadchodziły, ciągnące się aż po horyzont, tłumy zmutowanego plugastwa.

- OGNIA!

Poszły salwy z wyrzutni rakiet. Wystrzeliły moździerze. Słychać było wszechobecny huk wybuchów. W oddali widać było kłęby wyrzucanego w górę dymu, ziemi i ognia oraz padające pokotem masy zmutowanych istot. Mimo tej istnej rzezi, szeregi wroga nie malały. Kokon nigdy nie przejmował się stratami. Korporacja potrafiła wyprodukować miliony edytowanych genetycznie istot i rzucać je falami na pozycje wroga.

- LASERY GATLINGA!

Serie świetlistych wiązek energii, niczym wypalanie traw, niszczyły, nieubłaganie nadciągające, tłumy. Nieprzerwany ostrzał ani trochę nie powstrzymał przeciwnika, za to niektórym żołnierzom broń zaczęła się przegrzewać.

W końcu mutanci zbliżyli się na tyle, by móc się zemścić na oddziale Sebastiana. Ich plucie kwasem, walka pazurami, czy nawet strzelanie z broni konwencjonalnej, z początku nie były groźne dla wojska w zbrojach wspomaganych. Jednak nieprzejednany wróg zalał ich niepowstrzymaną falą. I o ile setka martwych mutantów nie robiła żadnej różnicy, tak jeden żołnierz powalony na ziemię, przyduszony przez kilku przeciwników, pozbawiony hełmu i zabity, był dużą stratą dla oddziału.

- Sierżancie! Jest ich za dużo! - próbował przekrzyczeć huk wystrzałów jeden z szeregowców.

- Utrzymać pozycję! - Sebastian wypalił z pistoletu plazmowego prosto w mutanta, którego głowa eksplodowała. Gdy tylko dowódca odwrócił się w stronę szeregowca, ten był unieruchomiony w kleistej mazi.

- Uwaga! Pająko-ludzie! - Kolejny żołnierz został omotany przez organiczną sieć.

Obrońcy zaczęli się cofać. Chcieli za wszelką cenę utrzymać dystans, by nie narażać się na unieruchomienie.

- Pozostać na stanowiskach!

Jeden z żołnierzy porzucił swój pistolet plazmowy i zaczął uciekać. Sebastian wycelował w dezertera i strzelił.

Olbrzymi stwór o odwłoku i nogach pająka oraz tułowiu człowieka wpadł w sam środek oddziału.

Żołnierze poszli w rozsypkę, biegli na złamanie karku, byle dalej od przeciwnika.

- Wracać! Wracać tchórze! - Sebastian odwrócił się od uciekających towarzyszy. Spojrzał na wciąż nadciągające hordy wroga. - To mi zajmie cały dzień - powiedział i zaczął strzelać do przeciwników.

A oni... zaczęli się cofać! To dziwne zachowanie wyjaśniło się sekundę potem, gdy rakieta powietrze – ziemia trafiła w sam środek armii wroga, a nad polem bitwy przeleciała eskadra myśliwców. Za nimi nadleciały helikoptery z transportem dodatkowych żołnierzy i maszyn opancerzonych. Widząc wsparcie, obrońcy ruszyli by wspomóc swojego dowódcę. Wycofująca się w popłochu horda mutantów była smażona seriami z laserów i ostrzeliwana rakietami z powietrza. Wkrótce nadciągnęła pomoc z lądu. Bitwa była wygrana!

***

Sebastian wszedł do siedziby głównej dowodzącego wojsk lądowych. Przestronny pokój był wyścielony czerwonym dywanem. W centrum stało czarne, mahoniowe biurko, przy którym siedział mężczyzna o szpakowatych włosach. Na ścianie za nim wisiały portrety postaci historycznych i złoty orzeł – godło Sojuszu.

- Spocznij sierżancie – powiedział generał. Przez chwilę przeglądał jakieś dokumenty, po czym spojrzał na swojego gościa – Moje gratulacje. Udało się panu przetrzymać Kokon, aż do przybycia posiłków.

- Wykonywałem tylko moje obowiązki!

- Oczywiście. Jednak za wykonanie tej misji należy się nagroda. Został pan przydzielony do oddziału Meteor.

- Meteor... ?

- Najlepszy oddział komandosów w galaktyce.

- Dziękuję. Dziękuję panie Generale.

- Znam pańskiego ojca. Byłby z pana dumny.

- Nie zawiodę pana – Sebastian miał nadzieję, że nie będzie słychać drżenia w jego głosie.

***

Statek kosmiczny wylądował na planecie Wiór. Jednym z najbardziej niegościnnych miejsc w galaktyce. Na tej bezkresnej pustyni, wiecznie smażonej promieniami pobliskiej gwiazdy, niemal nie ma życia. Tylko mały garnizon oddziału Meteor jest ostatnią ostoją cywilizacji. Sebastian zszedł z pokładu statku, wraz z kilkoma innymi rekrutami. Żar lał się z nieba.

- Do szeregu zbiórka – krzyknął czekający na nich posiwiały, lecz wciąż dobrze, jak na swoje lata, trzymający się człowiek.

Wszyscy ustawili się równo jeden obok drugiego.

- Spocznij. Zwracajcie się do mnie Iskra -powiedział staruszek. - Witajcie w świecie, gdzie zbroje wspomagane nic wam nie dadzą. Gdzie możecie liczyć tylko na siebie nawzajem. Od dzisiaj nie jesteście żołnierzami. Jesteście ludźmi walczącymi o przetrwanie. Żeby do nas dołączyć, każdy z was będzie musiał przejść próbę wody. Pamiętajcie, każdy z was ma prawo teraz powiedzieć nie i się wycofać. Możecie wsiąść na statek i wrócić tam skąd przybyliście. Od razu mówię, podczas próby możecie zginąć. Zwiążemy was i wrzucimy do kilkumetrowego basenu. Jeśli przeżyjecie pięć minut – zdaliście test. Prawie wszyscy toną przed pierwszą minutą. Czy są jakieś pytania?

- Nie panie... poruczniku? Dowódco?

- Iskro. Mówcie iskro. W tych trudnych warunkach jesteśmy na ty. Czy ktoś chce się wycofać? Nikt? Dobrze, jutro zaczynamy szkolenie.

***

Sebastian zgodnie z regulaminem wstał o 5 nad ranem. Pościelił swoją pryczę, zrobił poranną toaletę. Szybko i sprawnie przygotował się do działania. Całe koszary Meteoru były bardzo minimalistyczne. Można było tu znaleźć tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Najprostszą, niezbędną technikę. Aż trudno było uwierzyć, że pochodzący stąd żołnierze są najgroźniejszymi w galaktyce.

- Dzień dobry, Sebastianie.

- Dzień... dobry... - powiedział bardziej przyzwyczajony do formalnego traktowania sierżant – dzień dobry, Iskro.

- Przeprowadzę dzisiaj twój trening. Choć ze mną.

Udali się we dwójkę na pustynię. Iskra powiedział, że każdy z rekrutów ma indywidualne szkolenie. Szli już dwie godziny gdy Iskra zapytał?

- Chcesz iść dalej?

To było bardzo trudne pytanie. Nie dlatego, że żar lał się z nieba i było nieludzko gorąco. Nie dlatego, że Sebastianowi chciało się pić. Nie dlatego, że był zmęczony marszem po tym grząskim piachu. Pytanie było trudne, bo nikogo wcześniej w wojsku nie obchodziło, czego Sebastian CHCE.

- Możemy spokojnie dalej iść – odpowiedział.

Szli kolejne dwie godziny. Sebastianowi lał się pot z czoła. Czuł, że zaschło mu w gardle. Nieznośny piasek w butach drażnił jego stopy. Coraz ciężej było mu stawiać kroki, zdecydowanie za dużo walczył w zbroi wspomaganej, a za mało o własnych siłach.

- Chcesz iść dalej? - Iskra zadał to samo pytanie.

- Tak. Dam radę.

Po następnej godzinie Sebastian słaniał się na nogach. Gdy patrzył w stronę rozpalonego horyzontu, miał mroczki przed oczami. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi mutantów Kokonu. Miał odczucie jakby oddychał tym wszechobecnym suchym piaskiem. Z oddali słyszał głosy. Czy to jego ukochany ojciec? Czy to głos Iskry?

- Chcesz iść dalej?

- Tak, ja...

Stracił przytomność.

Obudził się na swojej pryczy. Do nadgarstka miał przyczepiony wenflon i kroplówkę z płynami nawadniającymi. Bolała go głowa. Czuł suchość w gardle a język stał mu kołkiem w ustach.

- Oszczędzaj siły – powiedział Iskra, który stał w pobliżu.

- Co się stało?

- Nie poszło ci na treningu. Jeśli chcesz, jak wrócisz do siebie, spróbujemy jeszcze raz.

- Chcę.

- Przyszedł do ciebie list z rodzinnej planety.

Iskra podał list Sebastianowi i wyszedł z pokoju. Sebastian zaczął czytać. Zmarszczył czoło. Oczy zaczęły mu mrugać i ledwo powstrzymał łzawienie.

 

 

Iskra siedział przy biurku w swoim skromnym gabinecie, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

- Mogę wejść? - Zapytał Sebastian.

- Proszę. - Iskra podniósł głowę ze swoich notatek i obdarzył Sebastiana badawczym spojrzeniem.

- Mówiłeś, że tutaj możemy liczyć tylko na siebie nawzajem.

- To prawda.

- Mój ojciec nie żyje...

Iskra przytaknął w ciszy. Jego twarz wyrażała smutek i zrozumienie.

- Wiesz, zawsze wierzyłem, że mogę poradzić sobie z każdym problemem. Że z czymkolwiek przyjdzie mi się mierzyć, wygram.

Iskra nie przerywał. Po prostu uważnie słuchał.

- Gdy pomyślę o tych wszystkich niewypowiedzianych słowach. O tych chwilach, których nigdy nie było i już nie będzie. To jest nieodwracalne, silniejsze ode mnie...

- Rozumiem twój ból. Twój ojciec był bardzo poważany, będzie nam go brakować.

- Uważam, że nie nadaję się do oddziału. Nie przejdę próby wody.

- Właśnie udowodniłeś, że możesz ją podjąć.

***

Tego ranka wszyscy rekruci czekali w komnacie prób. Sebastian razem z innymi siedział na ławce. Miał związane ręce i nogi. Więzy wpijały mu się w skórę i nie było żadnych szans, by się z nich wyswobodzić. Wszyscy wiedzieli co jest za drzwiami. Kilkumetrowy basen z wodą. Miejsce ich ostatecznego sprawdzianu. Siedzieli w ciszy i w skupieniu. Każdy z nich myślał, jak się zachować w sytuacji, która ich czeka.

Dwóch członków oddziału przyszło po pierwszego rekruta. W miarę możliwości pomogli dostać mu się do drzwi, które potem za sobą zamknęli.

- Gotowy? - Dało się słyszeć z sąsiedniego pokoju. Po krótkiej chwili ciszę zakłócił plusk a potem intensywne, szybkie, rozpaczliwe uderzenia w wodę. Więcej uderzeń. Więcej szamotaniny. Nie minęła minuta i nastała cisza.

- Wyłowić!

Dwóch członków oddziału przyszło po drugiego rekruta. Kandydat był blady jakby wyszedł z grobu. Pomogli mu dojść do drzwi, które potem za nim zamknęli.

- Gotowy? - Dało się słyszeć z sąsiedniego pokoju. Po krótkiej chwili ciszę przerwał plusk, a potem odgłosy szamotaniny niczym wielkiej ryby w sieci i rozpaczliwy krzyk:

- Wyciągnij! Wy! Wyciągnijcie mnie! Tonę!

- Wyłowić! Przykro mi.

Dwóch członków oddziału przyszło po Sebastiana. Serce zaczęło mu szybciej bić. Na rękach wystąpił pot. Oddech przyspieszył. Ostrożnie, przy odrobinie pomocy, wszedł do sali z basenem. Popatrzył jaki jest głęboki. Więzy krępowały jego ruchy. Nawet gdyby był mistrzem w pływaniu, nie dałby rady. Popatrzył na twarz Iskry, która tym razem była bez wyrazu. Jak u egzaminatora gotowego wychwycić każdy błąd ucznia. Podprowadzili go na skraj basenu.

- Gotowy? - Zapytał Iskra.

Sebastian nabrał powietrza, skinął głową.

Plusk! Wrzucili go do basenu.

Sebastian nie robił nic. Nie rzucał się. Po prostu czekał. Pozwolił spokojnie dziać się biegowi zdarzeń. Zobaczy jak długo starczy mu powietrza. Zobaczy co się stanie. Nie tracił energii. Powoli, powoli, powolutku opadł na samo dno. Od którego lekkim ruchem się odbił. Siła wyporności wody wyniosła go ku górze. Wyżej. Wyżej. Aż twarz znalazła się na powierzchni, łapczywie zaczerpnął powietrza, po czym znowu pogrążył się w wodzie. Ale ta krótka chwila oddechu wystarczyła. Zachował tyle tlenu, by znów opaść na dno. I odbić się od niego. Wrócić na powierzchnię i znowu zaczerpnąć powietrza. Zachowując spokój, poddając się biegowi zdarzeń, oszczędzając energię, powoli, minuta za minutą trwał w basenie.

W końcu po pięciu minutach wyciągnęli go.

- Wszystko w porządku? - zapytał Iskra.

Sebastian skinął głową.

- Gratulacje. Twój ojciec byłby z ciebie dumny.

1
Notka polecana przez: Adeptus
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Adeptus
   
Ocena:
+1

W opowiadaniu trochę brakowało mi jakiegoś zwrotu akcji, pointy, bo "ojciec byłby z ciebie dumny" to trochę za mało. Ale na plus powiem, że moim zdaniem jest nieźle napisane, zwłaszcza początkowa scena bitwy.

03-05-2020 20:45
Johny
   
Ocena:
0

Dzięki za czytanie i komentarz, Adeptusie.

04-05-2020 09:42
Erpegion
   
Ocena:
+1

Podobało mi się. Zwłaszcza w tej drugiej części czuć było emocje głównego bohatera chociaż ciężko mi było utożsamić go z gościem który w scenie bitwy kozacko mówił:
 

"Spojrzał na wciąż nadciągające hordy wroga. - To mi zajmie cały dzień - powiedział i zaczął strzelać do przeciwników."

 Dlatego wyobrażam sobie, że bitwa dzieje się po awansie i przystąpieniu do Meteora, a próba wody jest retrospekcją. 

05-05-2020 11:23
Johny
   
Ocena:
0

Dzięki za czytanie i za uwagi. Zawsze fajnie usłyszeć jakąś informację zwrotną co do swego dziełka.

08-05-2020 21:09

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.