[opowiadanie] Nie wkurzać gospodyni domowej!
W działach: opowiadania | Odsłony: 119Wracała z zakupów. Sądząc po tym, ile czasu poświęcała na wyszukiwanie najlepszych produktów, mogłaby się nazywać Marko Polo albo Krzysztof Kolumb. Pieszo i autobusami pokonywała taką trasę, jakby się przygotowywała do wyścigu Ironman. Nie wystartowała w nim, bo i tak zostałaby zdyskwalifikowana za noszenie siatek. Siatki były dobrą zaprawą dla Strongmanów, kiedyś doradziła tę metodę Mariuszowi Pudzianowskiemu. Jak każda wyprawa, zakupy niosły ze sobą niebezpieczeństwa. Czasem trzeba było założyć duszenie, komuś kto chciał ją ubiec przy dojrzałych pomidorach, lub znokautować konesera świeżego mięsa.
Jej bezrobotny mąż przebywał w tej chwili w restauracji. W jego opinii pracował. Ostatnio usłyszał, że coraz bardziej modny staje się kołczing. Nie miał pojęcia co to jest, miał dziwne wrażenie, że ma to coś wspólnego z kanapą albo autobusem. Ale słyszał, że są w tym pieniądze. Przynajmniej w przyszłości, bo na początku, jak się dowiedział, kołcz ćwiczy za kawę. Siedział więc w restauracji z piękną kobietą, pił kawę i starał się być dobrym kołczem.
- Przyszłam do pana, bo mam problem z dotarciem do celu.
- Proszę mi powiedzieć, gdzie pani chce się dostać, a ja wskażę odpowiedni autobus.
Hela szła na autobus z ważącymi tonę siatkami. Była zadowolona ze swojej zdobyczy. Lecz gdy zobaczyła przez szybę męża z piękną kobietą, w restauracji, upuściła swoje siatki. Ich uderzenie było potężne, powstała dziura w chodniku i prawdopodobnie to zdarzenie wywołało trzęsienia ziemi w Japonii. Na ulicę rozsypały się dojrzałe pomidory, najlepsza woda mineralna w mieście i najtańsze kotlety na zachód od Tybetu. Hela nie mogła uwierzyć. Jak on mógł? Jak on mógł to zrobić?
Była zrozpaczona, gdy spotkała się ze swoją koleżanką. Płacząc zużyła kontener chusteczek.
- Wacek mnie zdradza!
- A to drań! Faceci to świnie!
- I co teraz zrobię?
- W tej sytuacji można zrobić tylko jedno kochanieńka.
- Nie, proszę tylko nie rozwód!
- Trzeba zabić drania!
- A, to w porządku…
Gdy Wacek wrócił do domu, był lekko zdziwiony. Czekała na niego obiadokolacja. Schabowe jego ulubione danie. Hela przywitała go radośnie i przez cały czas była w skowronkach. Podśpiewywała sobie „już tylko Killer”. Pokazała mu nową lampkę podwieszaną nad wanną w łazience.
- Żeby nie było tam tak ponuro – powiedziała.
A na koniec przyniosła mu jeszcze sześciopak piwa. Miał dziwne przeczucie, że coś tu się nie zgadzało. I nie chodziło o to, że dostał Tyskie, a lubił Żubra. Jednak jeśli to miała być cisza przed burzą, wolał nie patrzeć w niebo, by sprawdzić, czy zanosi się na ulewę. Obejrzeli razem ojca Mateusza w telewizji, po czym Wacek poszedł się wykąpać.
- Kochanie, czy mogę wymyć ci plecy? – zawołała Hela.
- Jasne, kochanie, bardzo dziękuję!
Weszła i zaczęła go myć.
- Przyjemnie ci?
- Tak, kochanie.
- Ups! Jaka niezdara ze mnie!
Lampka podwieszana „przez przypadek” wpadła do wanny. Strzeliła żarówka i nastąpiło zwarcie. W tym samym momencie zgasły światła w całej dzielnicy.
Leżeli w łóżku ogarnięci przez ciemność.
- Przepraszam, Wacek, to naprawdę był przypadek. Całe szczęście, że udało ci się, w ostatniej chwili, wyskoczyć.
- W porządku, Hela. Trochę mnie kopnęło, ale w porządku.
- Wacek?
- Co?
- Czy jak potrzymasz wtyczkę od lampki nocnej, będziemy mieli światło?
Następnego dnia Wacek wyszedł z domu. Powiedział, że idzie uczyć się kołczingu. Hela pomyślała, że to dziwne. W końcu Wacek nie miał nawet prawa jazdy kategorii B, a co dopiero na autobus. Podejrzewała, że drań idzie się spotkać z kobietą. Już ona da mu popalić. Na szczęście mieszkanie było ubezpieczone.
Korytarz w mieszkaniu nie miał okien. Zawsze panował tu mrok. Postanowiła to wykorzystać. Poszła do kuchni. Odkręciła gaz. A potem nucąc „Ring of Fire” Johnego Casha wyszła na miasto.
Minęło trochę czasu, nim się spostrzegła, że zapomniała swojej torebki. Była w niej portmonetka z pieniędzmi i kartami kredytowymi, telefon komórkowy, zestaw do makijażu, grzebień, parasol, strój do nurkowania i kilka bram międzywymiarowych zawierających schowki na milion drobiazgów. Hela nie wyobrażała sobie życia bez niej. Wróciła więc do mieszkania.
Wackowi nie szło z kołczingiem. Ludzie zwierzali mu się ze swoich problemów i oczekiwali, że pomoże im w jakiś sposób je rozwiązać. Nie wiedział jak to zrobić. Tą sesję rozczarowany klient zakończył wcześniej. Wacek ze spuszczonym nosem na kwintę wracał do domu. Pomyślał sobie, że prędzej Sahara zamieni się w las deszczowy, prędzej słonie nauczą się latać i prędzej autor tego opowiadania nauczy się dobrze pisać, niż on zostanie kołczem. Można powiedzieć, że był leciuteńko zdemotywowany.
Doszedł do mieszkania, otworzył drzwi. Wszedł w mrok korytarza. W zamyśleniu nie zwrócił uwagi na dziwny zapach. Zapalił światło.
Huk był tak duży, że w całym mieście ludzie myśleli, że zaczęła się wojna i bombardują. Od razu zjechała się policja, straż pożarna, pogotowie, telewizja i tłumy gapiów. Wacek zdołał się wygrzebać z gruzów o własnych siłach. Cały brudny i osmalony, włosy mu stały na sztorc i miał spalone brwi.
- Może mi się wydaje, ale chyba ktoś chce mi delikatnie dać znać, że za mną nie przepada – powiedział.
I wtedy z pobojowiska wydostała się Hela.
Zamieszkali razem u teściowej. Należała do tych, co to jak trzyma miotłę , ludzie pytają, czy mamusia sprząta czy odlatuje? Planowali wkrótce się wyprowadzić, całe szczęście dostali niezłą sumkę z ubezpieczenia. Tymczasem Wacek siedział na kanapie i oglądał mecz. Hela weszła do pokoju z szerokim uśmiechem na twarzy i nożem kuchennym za plecami.
- Kochanie, dobrze, że jesteś. – Wacek wyłączył telewizor. – Musimy porozmawiać.
- Nie, nie przeszkadzaj sobie w oglądaniu.
- Odnoszę wrażenie, że w naszym małżeństwie zaczyna się dziać coś niedobrego.
- Ależ nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Nie wiem, może dlatego, że w zeszłym tygodniu znalazłem czarną wdowę na swoim fotelu? A w tym pierogi dziwnie smakowały i w kuchni zauważyłem arszenik?
- Zasłużyłeś na śmierć ty draniu, widziałam jak zdradzasz mnie z inną kobietą!
- Kto ja? Kochanie nigdy w życiu bym cię nie zdradził.
- Kłamiesz! A to spotkanie w restauracji?
- Spotkanie… a to? To był kołczing. Chciałem znaleźć nową pracę by zarobić na prezent na rocznicę ślubu.
- Naprawdę?
- Proszę, tu masz telefon, przejrzyj moje smsy w których umawiam się na sesję
Bacznie przyjrzała się dowodom rzeczowym. Zazwyczaj gdy człowiek w coś wierzy i spotyka się z dowodami przeczącymi jego opinii, zaczyna wierzyć w nią jeszcze bardziej. Nie od dziś wiadomo jednak, że miłość i nienawiść mieszkają na jednej ulicy. Hela w głębi duszy wciąż kochała męża i bardzo chciała, by to co czyta, było prawdą.
- Przepraszam. Głupio mi.
- Nic się nie stało.
Wacek wstał, przytulił żonę. Pozostali tak nieruchomo w objęciach.