» Blog » [opowiadanie] Hypnos
22-01-2018 23:11

[opowiadanie] Hypnos

W działach: opowiadania | Odsłony: 96

Heniek wysiadł z autobusu na osiedlowym przystanku. Śpieszył się do domu. Rozglądał się nerwowo, czy nie nadchodzą. Zdarzało się, że czekali na niego, gdy wracał po szkole. Obiecał sobie, że tym razem stawi im czoła. Będzie jak Kapitan Ameryka. Albo Iron Man. Choć patrząc na jego muskulaturę, bardziej odpowiednim pseudonimem byłby Tyczka Man.

Zauważył ich. Bruna i jego kumpli. Pozostawieni sami przez rodziców, wynajdowali rozrywki takie jak znęcanie się nad słabszymi.

- Te Heniek choć no tu! – zawołał Bruno.

Tym razem nie dam się skroić! Będę jak ulubieni superbohaterowie. Pomyślał. Najwyraźniej nie wiedział, że walka jeden przeciwko czterem kończy się dobrze tylko w komiksach. No i może czasem w opowiadaniach.

Wyprostował się. Wypiął pierś do przodu i starał się iść jak najbardziej nonszalanckim krokiem. I wtedy kolana zaczęły mu drżeć. To odezwał się jego instynkt samozachowawczy, który najwyraźniej nie oglądał Avengers ani Strażników Galaktyki i z reakcji walcz lub uciekaj postanowił wybrać tę drugą.

Heniek ruszył biegiem w kierunku domu. Nigdy nie był dobry w lekkiej atletyce ale instynkt samozachowawczy jest świetnym trenerem.

- Łapcie szczyla! – krzyczał Bruno.

Między blokami była praktycznie sama otwarta przestrzeń trawników, chodniczków i uliczek. Nie było żadnego miejsca aby się ukryć. Jednak potrzeba jest matką znalazców.

- Gdzie on się schował? Musi gdzieś tu być! Nie mógł uciec daleko.

Heniek wyszedł ze swojej kryjówki dopiero późnym wieczorem. Wygrzebał się z osiedlowego śmietnika i poczłapał smętnie do domu.

- Nigdzie nie wychodzę! – krzyczał Heniek na następny dzień – będą na mnie czekali, stłuką mnie na kwaśne jabłko!

- Przecież musisz iść do szkoły! Nie możesz się zabarykadować w domu!

- Nie! Nie dam rady czterem!

- Mężu powiedz coś! – zawołała zatroskana matka. – Przecież jesteś trenerem rozwoju osobistego.

- No tak, ale to psychoterapeuci leczą fobie. My robimy co innego – odpowiedział ojciec.

- A co?

- Motywujemy ludzi.

- Nie możesz go zmotywować do pójścia do szkoły?

- Wywołana przez nas motywacja ma ograniczoną gwarancję.

- To znaczy?

- Jest krótkotrwała.

- Na miłość boską spróbuj przynajmniej.

- Dobrze. –  Ojciec westchnął. – Synu, musimy porozmawiać.

- Tak tato?

- Musisz być jak twoi ulubieni bohaterowie z komiksów!

- To nie działa tato – powiedział zrezygnowany Heniek.

- Just do it? Po prostu zrób to? – spróbował swojego ulubionego cytatu trener.

- Nic z tego.

I wtedy ojcu przypomniało się o nowej książce, którą ostatnio czytał.

- Zgoda synu. Możesz nie iść dzisiaj do szkoły.

- Naprawdę?!

- Tak. Ale jak wrócę z pracy będziemy się razem uczyć umiejętności, która pozwoli ci poradzić sobie z tymi bandytami.

Heniek z powątpiewaniem, ale przystał na tę propozycję.

Ojciec wrócił z pracy wieczorem.

- Jak Heniek? – zapytał żony.

- Dalej nie chce wyjść z pokoju, czyta komiksy. Jak w pracy?

- Dobrze, wspaniałe seminarium, wszyscy przybijali sobie piątki i krzyczeli: uda mi się, mogę to zrobić!

- A potem?

- Wrócili do domów i przypomnieli sobie jaka jest rzeczywistość.

- Powinieneś już do niego pójść.

Zapukał cicho do pokoju. Otworzył drzwi.

- Co czytasz?

- Spidermana.

- Przyniosłem ci książkę. Będziemy się uczyć perswazji.

- Perswazji? Mam sobie z nimi po prostu pogadać i zostawią mnie w spokoju?

- To nie jest zwykła perswazja. To hipnoza.

- Obawiam się że wepchną mi wahadełko w gardło tato.

- To hipnoza konwersacyjna. Słyszałeś o modelu Miltona w Programowaniu Neurolingwistycznym?

- Ta nazwa brzmi, jakby ktoś ją wymyślił na poczekaniu podczas kontroli drogowej.

- Tak było. Ale słuchaj synu, dzięki tej metodzie będziesz w stanie zawładnąć umysłem każdej osoby. Ludzie będą ci posłuszni, jak… jak… - Szukał odpowiednich słów, zauważył komiks. – Jakbyś był Profesorem Xavierem z X-Manów.

Oczy Heńka rozjaśniły się. Ojciec wiedział, że go przekonał.

- Lekcja pierwsza. Cała komunikacja jest hipnozą, transem, a słowa to komendy. Połóż się synu na łóżku i słuchaj.

Heniek położył się wygodnie i zamknął oczy.

- Jesteś zrelaksowany – mówił spokojnym głosem ojciec. – twoje mięśnie karku się rozluźniają.

Gdy wypowiedział te słowa, świadomość chłopca powędrowała na kark i poczuła spokój, powoli ogarniający tę część ciała.

- Jesteś zrelaksowany. Twoje ramiona powoli się rozluźniają.

 Podążając za słowami ojca wyczuł mięśnie w ramionach, które stały się przyjemnie ciężkie.

- Łał, to było super – powiedział Heniek pełen spokoju, gdy całe ciało było już rozluźnione.

- Prawda? – potwierdził ojciec zdziwiony tym, że się udało.

- Tylko jak mi to ma pomóc? Mam im przeprowadzić relaksację?

- Nie. To tylko dowód na to, że słowa mają moc wprowadzenia cię w trans. Wydawałem ci komendy a twoje ciało podążało na poziomie fizycznym. Odczuwałeś relaks. Ciężkość mięśni. W hipnozie scenicznej, poddane jej osoby są niesamowicie odporne na ból. Albo nadludzko silne. Słowa potrafią niesamowicie wpływać na człowieka.

- To co, mam do nich podejść i powiedzieć spokojnym głosem: boicie się mnie coraz bardziej, jesteście przerażeni, uciekacie w popłochu?

- Nie. Lekcja druga istnieje świadomość i podświadomość. Nie da się komuś zaszczepić sugestii, jeśli świadomy umysł ją odrzuci. Relaksowałeś się, bo wyraziłeś na to zgodę. Nie wystraszysz swoich prześladowców, jeśli nie będą tego chcieli.

- No to chyba możemy pożegnać się z profesorem Xavierem.

- Otóż nie! Tu, mój drogi, ratuje nas hipnoza konwersacyjna. Pamiętaj że wszystko jest transem. Trzeba tak formułować polecenia, by ludzie nie zauważali, że je wydajemy. Spotykasz się z tym na co dzień. Na przykład literatura. To tylko słowa a czujesz się, jakbyś przeżywał przygody razem z bohaterami. Niektóre książki sprowadzą na ciebie sen szybciej niż relaksacja.

- Więc mam im przeczytać opowiadanie Stevena Kinga?

- Niekoniecznie. Zrób eksperyment. Pomyśl przez minutę o białym niedźwiedziu. Jak złapiesz się na tej myśli klaśnij w dłonie.

Heniek skupił się. Klasnął w dłonie może kilka razy. Rozpraszały go pytania typu „o co chodzi z tą hipnozą konwersacyjną”?

- A teraz uważaj. Za żadne skarby nie myśl o białym niedźwiedziu. Jak pomyślisz, klaśnij w dłonie.

Heniek nie mógł przestać klaskać.

- Ale dlaczego? – zapytał.

- Twój świadomy umysł usłyszał „Nie myśl o białym niedźwiedziu”. Stwierdził, że wszystko jest w porządku, nie ma żadnego polecenia. Twój nieświadomy umysł pominął "nie". Usłyszał „Myśl o białym niedźwiedziu” i wykonał rozkaz.

- Łał! – zawołał chłopiec.

- Możesz ukrywać rozkazy odpowiednio je akcentując. Na przykład czy opowiadałem już, jak spotkało się dwóch płatnych morderców na miejscu zbrodni i jeden z nich powiedział: posprzątasz ten bałagan?

- Nie. I co było dalej, tato?

- Nie masz ochoty czegoś zrobić?

- Nie? Czego?

- Na przykład posprzątać ten bałagan?

- Jakoś nigdy nie mam na to ochoty.

- No cóż, będę musiał poćwiczyć. W każdym razie w tej opowieści ukryłem sugestie. Można to zrobić inaczej. Na przykład: Wiesz co widzę gdy patrzę na ten brud? Gdy widzisz coś takiego, powoli czujesz w swoim wnętrzu przemożną chęć posprzątania pokoju, a im dłużej tu przebywasz, tym bardziej nieodparte staje się to pragnienie, po prostu nie możesz się powstrzymać przed rzuceniem się w wir pracy. Tak właśnie się tu czuje.

- Skoro tak mówisz, tato, możesz posprzątać mój pokój.

Ojciec chwycił się za głowę.

- Nic z tego nie będzie. Nienawidzę porażek! Robisz wszystko by pokonać trudność, starasz się, ale los wali ci pięścią w splot słoneczny, przypominasz sobie o wszystkich twoich potknięciach i masz wrażanie, jakby już nigdy miało ci się nie udać..

- Tato! Działa!

- Co? Naprawdę?

- Tak, gdy to mówiłeś przypomniałem sobie, jak nie udało mi się stawić czoła tym chuliganom i jak się wtedy czułem.

- Przepraszam. Nie chciałem tego u ciebie wywołać. Na dziś koniec lekcji. Tu jest książka na ten temat. Jutro jest sobota. Jak się nauczysz tego w weekend, napiszemy o tym poradnik rozwoju osobistego.

- W poniedziałek Heniek z uśmiechem na twarzy ruszył do szkoły. Od teraz będzie superbohaterem. Od teraz będzie hipnotyzował. Od teraz będzie się nazywał Hypnos! Wiedział też jak się rozprawi z Brunem i jego bandą. Miał plan. Ale najpierw szkoła.

Przed matematyką większość klasy wpadła w panikę. Prawie nikt nie miał zadania domowego, a jeszcze mniej osób miało je dobrze. Wszyscy chcieli je ściągnąć od Einsteina. Problem w tym, że miał on zdecydowane poglądy na temat praw autorskich.

- Ja to załatwię – powiedział Heniek.

- Nie dam ci zadania, to nie byłoby uczciwe – zaczął Einstein, gdy tylko zobaczył zbliżającego się Hypnosa.

- Przecież nie mówię, pokaż mi zadanie. I tak nie odpuścisz. Wiem, że nie poczułbyś się źle, gdyby cała klasa dostała jedynki i była na ciebie obrażona i nikt by cię nie zapraszał na urodziny i nikt by cię nie wybierał do drużyny piłkarskiej.

Einstein dziwnie się popatrzył na kolegę.

- Nie, Einstein, ja wiem, że jesteś uczciwy. Dlatego patrzę na ciebie i od razu myślę, możesz tej osobie zaufać. – Hypnos dyskretnie wskazał palcem na siebie.

Cel hipnozy nie wiedział co powiedzieć.

- Dziękuję – wydukał.

- Osoby godne zaufania zawsze są dobrymi przyjaciółmi. Wiesz co mój tata mówił o przyjaźni? Mówił: bądź dobrym przyjacielem, dziel się wiedzą z innymi. No cóż taki miał pogląd mój tata. Mówił: wyobraź sobie jak wielu wspaniałych przyjaciół zdobędziesz, pomagając im. Ale ja wiem, że ty jesteś uczciwy i nie przeszkadza ci to, że inni dostaną złe oceny.

- Heniek?

- Tak?

- Przemyślałem to. Daj wszystkim moje zadanie.

To była sensacja. Einstein nikomu dotąd nie dał zadania. Po chwili zdziwienia w klasie wybuchła wielka radość i entuzjazm. A zaraz potem ktoś zaproponował, by Heniek poszedł poprosić o przełożenie dyktanda z polskiego. Hypnos się zgodził. Pomaganie było częścią jego planu. Nie miał problemu z przekonaniem polonistki. Ani z przekonaniem księdza, by na lekcji religii, pozwolił im się pobawić na podwórku. Ani pani z geografii by tego dnia nie odpytywała. Reszta uczniów była oszołomiona. Zaczęli wymyślać dla niego ksywki. Dyplomata, bajerant, złotousty…

- Mnie się podoba Hypnos – zaproponował Heniek.

Tak też zostało. W jeden dzień zyskał większe poważanie w klasie, niż przez cały czas chodzenia do szkoły. Został superbohaterem. Ciągle pomagał innym. A pod koniec lekcji przyszedł czas, by inni się odwdzięczyli.

Heniek wyszedł z autobusu na osiedlowym przystanku. Szedł powoli i uważnie się rozglądał, czy nie nadchodzą. Zdarzało się, że czekali, gdy wracał po szkole. Tym razem stawi im czoła. W końcu zauważył Bruna i jego kumpli. Przez chwilę byli zajęci sami sobą. Gdy jednak spojrzeli w stronę Hypnosa na ich twarzach pojawił się strach. Może dlatego, że zmieniła się postawa chłopca. Może dlatego, że zawadiacko się uśmiechał. A może dlatego, że razem z nim było dziesięciu innych chłopaków, którzy zgodzili się pomóc w bójce. Bruno nie miał doktoratu z zarządzania ryzykiem, ale instynkt samozachowawczy szybko sprzedał mu dyplom. Dawni ciemiężcy Hypnosa rzucili się do ucieczki.

- Za nimi! – krzyknął Heniek. Adrenalina dodawała mu sił. Był przepełniony dumą i żądzą zemsty. Po raz pierwszy to on kogoś gonił. Poczuł co to moc. Co znaczy zdominować przeciwnika. Było tak, jakby wygrał konkurs wiedzy na temat przygód Wolverina na konwencie komiksowym. Tylko lepiej, bo szybki bieg, płytki oddech i okrzyki na całe gardło dodały nowych wrażeń.

- Zgubiliśmy ich! – powiedział chłopak z ekipy Hypnosa.

- Musieli się ukryć – powiedział drugi.

Heniek był pewny, że usłyszał jęk ze śmietnika osiedlowego.

Dziesięć lat później.

Obudził się nad ranem. Ona jeszcze spała. On – Hypnos, najlepszy oszust w Polsce. Ona – Ewa, żona Dzika, najgroźniejszego gangstera w tym kraju. O poranku myśli Heńka stawały się głośniejsze.

„Jestem fałszywy jak tania podróbka z Chin”.

„Używam ludzi jak przedmioty, oni widzą mnie jak przedmiot – nikt nie wie kim jestem”.

„Tak bardzo polegam na hipnozie, że przestałem polegać na sobie”.

Ewa obudziła się. Spojrzała w jego stronę i przytuliła.

- Powiedz mi coś miłego – poprosiła.

Hypnos wprowadził ją w trans, który wywołał większe emocje, niż mógłby jakikolwiek kontakt fizyczny.

Heniek nigdy nie angażował się emocjonalnie w swoje związki. By móc być naprawdę z kimś, trzeba się przed nim otworzyć. Hypnos nigdy nie ściągał swojej metaforycznej maski. Ten romans też był starannie zaplanowany. Heniek zauważył, że z wielką mocą przychodzi wielka pokusa. A obecnie genialny oszust pokusił się na pieniądze mafii.

Hypnos często zastanawiał się, dlaczego wybrał taką drogę. Mógł przecież zostać najlepszym handlowcem. Albo zbierać datki na organizacje charytatywne. Zamiast tego sprzedawał ludziom mosty i w różny sposób narażał się policji. Gdy miał dobry nastrój, mówił sobie, że wszystko za łatwo mu przychodzi, dlatego lubi ryzyko – tylko ono wywołuje w nim jakieś emocje. Gdy napadały go czarne myśli, dochodził do wniosku, że nienawidzi siebie i całe jego życie to pęd do samozniszczenia.

Wieczorem jedli skromną kolację. Zazwyczaj Hypnos nocował w pięciogwiazdkowych hotelach. Tym razem ta kryjówka musiała mu wystarczyć.

- Wysłałeś list z żądaniem okupu? – zapytała.

- Tak. Słyszałem, że zrobiło się niezłe zamieszanie.

- Powiedz mi tak szczerze. Wrócisz po mnie, czy uciekniesz z pieniędzmi?

- Gdy patrzę na ciebie, mówię sobie, to osoba którą kochasz – Wskazał delikatnie na siebie.

- Powiedz to w sposób normalny.

- Nie rozumiem?

- Wprost.

Zawahał się. Przez sekundę spuścił wzrok.

- Nie wrócisz.

- Nie musisz sobie wyobrażać jak wracam…

- Znowu mówisz w ten sposób. Myślisz że tego nie słyszę?

Hypnos stracił pewność siebie. Coś takiego zdarzyło mu się po raz pierwszy.

- Przypominasz mi Dzika. Na zewnątrz jesteś idealny i silny, ale nie dopuszczasz nikogo do swego wnętrza.

- Przecież mówię o uczuciach cały czas.

- W sposób sztuczny. To tylko maska Hypnos.

- Jeśli tak sądzisz to czemu ze mną jesteś?

- Jest w twoim zachowaniu coś altruistycznego – nastawiasz się na innych ludzi zapominając o sobie. Jest w tym tragizm jednocześnie. Chciałabym poznać twoje prawdziwe ja.

Mijały kolejne dni w ukryciu. Heniek pałał coraz większą sympatią do Ewy. Po raz pierwszy, od długiego czasu, mógł być sobą. Trochę mu zajęło przypomnienie sobie, jak to jest. Przy tej żonie mafioza nie miał jednak wyboru. Nie dało się jej oszukać.

- Myślałeś co zrobimy, jak zdobędziemy te pieniądze? – zapytała.

- Podobno Tajlandia jest tania i mają tam świetną pogodę. Za tę kasę będziemy mogli przeżyć na wysokim poziomie.

- Nie chcę uciekać. Chcę zostać w Polsce.

- Obawiam się, że Dzik będzie miał coś przeciwko temu.

- Chcę się zgłosić na policję i zeznawać przeciwko niemu.

Heńka zatkało.

- Odbiło Ci?

- Chcę zacząć uczciwe życie. Ty też mógłbyś.

- Nie. Za bardzo w to zabrnąłem. Niektórych rzeczy nie da się zmienić. A teraz pora wyruszyć na spotkanie z twoim mężem.

Dzik siedział przy wielkim mahoniowym biurku. Jego gabinet zdobiły trofea upolowanych zwierząt i puchary, które zdobył jako młody człowiek na zawodach sportowych. Wszystko w tym pomieszczeniu miało za zadanie mówić, że jego właściciel jest zwycięzcą.

- Przystaję na twoją propozycję Hypnos – powiedział Dzik.

- Nie zawiedziesz się na mnie. Wynegocjuje z porywaczami twojej żony, by wypuścili ją za darmo.

- Ile za to chcesz?

- Milion złotych.

- Zwariowałeś!

- To i tak o wiele mniej niż oni chcą. Odzyskasz ją bez policji, bez jednego wystrzału. Gwarantuje.

- Tak ale…

- Oczywiście nie musisz tego robić, jeśli ona nie jest wyjątkowa i warta każdych pieniędzy.

- Dobrze. Twoje umiejętności  negocjacyjne są znane w półświatku.

- Dziękuję.

- Wyślę z tobą dwóch najlepszych ochroniarzy.

- Nawet sobie nie wyobrażam jak zareagują porywacze, jeśli będą mieć najmniejsze podejrzenie, że mam towarzystwo.

- Zgoda idź już, mój księgowy da ci pieniądze.

Gdy Hypnos wyszedł, Dzik zwrócił się do ochroniarzy.

- Jedźcie za nim. Gdy ją odzyska, zabijcie go.

Hypnos jechał samochodem, miał włączone radio i śpiewał na pełen głos It’s My Life razem z Bon Jovi. Świetnie poszło! Bez przeszkód wyjechał z domu Dzika z milionem złotych w walizce. Zastanowił się przez chwilę, czy wracać do Ewy. Mówi się, że przyjaciel to ktoś kto nas lubi, mimo że nas zna. Heniek nie był pewny, co Ewa do niego czuje. Ale wiedział, że tylko przy niej może się otworzyć. Postanowił zaryzykować. Wróci do kryjówki, namówi Ewę na tą Tajlandię i będą żyli długo i szczęśliwie.

A to co? Ktoś za nim jechał. Policyjny samochód włączył syreny i dał znak Heńkowi, by zjechał na pobocze. Heniek zastanawiał się co zrobić. Popatrzył na walizkę z milionem złotych. Jeśli mnie skontrolują i to znajdą, będzie koniec. Z drugiej strony hipnoza powinna działać.

Zjechał na pobocze i zatrzymał się. Otworzył okno w samochodzie. Podszedł do niego policjant.

- Niemożliwe… to ty Bruno? – zapytał Heniek.

- Nie spodziewałeś się, co? Muszę ci podziękować. Odkąd dałeś mi nauczkę, zastanowiłem się nad swoją przyszłością i przeszedłem na jasną stronę mocy.

Heniek nie wiedział co powiedzieć.

- Długo cię rozpracowywałem, a teraz cię aresztuję Hypnos!

- Poczekaj! Mogę ci pomóc złapać przestępców. Grubsze ryby ode mnie!

- To tylko słowa, oszuście. Niektóre rzeczy się nie zmieniają.

- Czy zdarza ci się czasem, że coś rozprasza twoją uwagę, czujesz się zmieszany i zawieszony?

Gdy tylko Bruno wszedł w lekki trans, Hypnos uruchomił samochód, dodał gazu i z piskiem opon ruszył do przodu.

- Cholera – zaklął policjant. Pobiegł do radiowozu, i rozpoczął pościg.

Każda metoda na zgubienie pościgu była dobra. Wymuszanie pierwszeństwa, wyprzedzanie na trzeciego, zajeżdżanie drogi. Hypnos pędził na złamanie karku. Adrenalina sprawiła że wyostrzyły się zmysły i wszystko działo się niczym w zwolnionym tempie. Słyszał za sobą dźwięk syren, pewnie Bruno wezwał posiłki. Całe szczęście inni kierowcy też słyszeli nadjeżdżającą policję i ustępowali z drogi. Przejechał na czerwonym świetle. Usłyszał za sobą pisk hamulców i klaksony. Dodał gazu. Skręcił w stronę centrum miasta i węższych uliczek. Manewrował niczym gazela uciekająca przed gepardem. Chyba gubi pościg! Skręcił w kolejny zaułek, przyhamował i wtedy stracił kontrolę nad samochodem.

Bruno wysiadł z radiowozu. Wyciągnął pistolet i powoli zaczął się zbliżać do rozbitego auta. Wycelował w okno i zajrzał do środka. Nikogo nie było. Podążył w kierunku zaułka, powoli się rozglądając. Pusto. Gdzie on się mógł skryć? I wtedy zwrócił uwagę na duży śmietnik.

- Nie ruszaj się glino!

Bruno odwrócił się.  Celowało w niego dwóch mafiozów.

- Połóż broń na ziemi! Łapy do góry!

Wykonał polecenie.

- Gdzie jest negocjator?

- TUTAJ!!! – Wykrzyczał Hypnos, wyskakując ze śmietnika z bronią w ręku i zaczynając strzelać do bandziorów. Bruno padł na ziemię i chwycił swój pistolet. Po krótkim czasie bandytów nie było wśród żywych.

Ewa nie zgodziła się na Tajlandię. Bruno był również bardzo przekonujący. Zgodnie ze starym powiedzeniem, jak nie możesz kogoś pokonać, przyłącz się do niego, Hypnos zgodził się pójść na współpracę. Milion złotych kaucji uratował go przed więzieniem. A niesamowity talent przekonywania ludzi miał od teraz pomagać w tropieniu przestępców. Takich jak ci, dla których zeznania Ewy były zagrożeniem. Ale to już zupełnie inna historia.

 

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Henryk Tur
   
Ocena:
0

Tragedia przez olbrzymie T. Pierwszy akapit zmogłem. I kolejno:
"Śpieszył się do domu. Rozglądał się nerwowo, czy nie nadchodzą. Zdarzało się," - litości!!!!
"- Te Heniek choć no tu! – zawołał Bruno." pomijam brak przecinków, ale "choć...." Choć noc zimna i głucha, ktoś się w krzakach... ekhm... Powinno być CHODŹ. To elementarne podstawy języka polskiego!!!!

25-01-2018 11:49
Johny
   
Ocena:
0

Dzięki za komentarz, Henryk. Pokazujesz mi niedociągnięcia i motywujesz do większej pracy. Dobrze jest mieć kogoś, kto potrafi wprost, kawa na ławę, pokazać błędy.

25-01-2018 18:33

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.