[Opowiadanie] Roboty w robocie
W działach: Opowiadania | Odsłony: 135Te cholerne komputery! Pokonały nas w szachy, pokonały nas w go, a teraz to! Myślał Sylwester. Miał dopiero 40 lat, przez całe dotychczasowe życie był tłumaczem języka angielskiego. Już nie jest. Obecne translatory oparte na sieciach neuronowych, czy innych cholerstwach były tak dobre, że już nikt nie potrzebował tłumaczy. Wszystko robiły komputery. Co gorsza przez te okropne blaszaki, nie można było znaleźć prawie żadnej pracy! Kierowca Ubera? Kto potrzebuje taksówki, gdy automatyczne samochody jeżdżą lepiej od ludzi. Sprzedawca w call center? Test Turinga w którym maszyna miała udawać człowieka i nabrać żywą osobę zdany był już dawno. Wystarczyły kosmetyczne poprawki i nauka tych cyfrowych matołów handlu. Może pisać artykuły do gazety? W końcu był po filologii. Już w 2017 bot pisał newsy do polskiej gazety. Pisanie artykułów było tylko kwestią czasu. Powiedzmy to wprost pracy nie było. Większość przejęły komputery i roboty lepsze od ludzi. Nikt nie uniknął bezrobocia. Ani robotnik, ani inteligent.
Na szczęście Sylwester nie umierał z głodu. Wprowadzono dochód podstawowy. Każdemu obywatelowi wypłacano mniej więcej tyle pieniędzy by mógł przeżyć. Opodatkowano roboty i im odbierano pieniądze, by sfinansować całą tą imprezę.
Sylwester jednak nie znosił tej sytuacji dobrze. Pamiętał czasy gdy zarabiał na siebie. Jeszcze niecałe dziesięć lat temu. Gdy mógł sobie pozwolić na podróże po świecie. Kupowanie książek i wychodzenie do kina. Kupno nowego samochodu i innych rzeczy na które miał ochotę. Teraz wegetował. Cały czas musiał liczyć budżet, oszczędzać i uważać na co wydaje. Każdy wypadek typu zepsuta kanalizacja w domu pustoszył jego konto bankowe na czarną godzinę. Nie takiego życia pragnął. Był ambitny chciał więcej. Niestety gdziekolwiek próbował swoich sił, musiał konkurować z bezdusznymi maszynami nad którymi pracowała wąska grupa najlepszych specjalistów. Tego sufitu nie dało się przebić.
Oprócz braku pieniędzy było jeszcze coś. Nuda i brak poczucia sensu. Sylwester przykładał dużą wagę do swojej tożsamości. Do tego, że jest tłumaczem i że jest potrzebny ludziom. Maszyny to mu zabrały. Teraz był nikim. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Wcześniej nigdy nie miał tyle wolnego czasu. Całymi dniami siedział w domu i oglądał telewizję pogrążając się w czarnych myślach.
Aż do pewnego dnia...
Było to gdy był na zakupach w zautomatyzowanym sklepie. Trochę nowocześniejszym niż ten jaki otworzył dla swoich pracowników Amazon w 2016 roku. Sylwester chodził między regałami niczym zombie. Wybierał najpotrzebniejsze produkty. Specjalne czujniki i kamery rejestrowały co kupuje i dodawały to do jego listy zakupów na aplikacji w smartfonie. Po wszystkim opłata miała zostać pobrana automatycznie. Bez stania w kolejce do kasy. No tak, zauważył Sylwester, nawet na kasie w supermarkecie nie można znaleźć pracy bo przecież ich nie ma. Tymczasem notował sobie na osobnej kartce ceny produktów. Już karty kredytowe sprawiały, że człowiek, nie mając kontaktu z fizycznym pieniądzem wydawał więcej. Automatyczne płacenie potrafiło jeszcze bardziej skłonić człowieka do wydatków, jeśli ktoś się nie pilnował. Sylwester nie mógł sobie na to pozwolić, ze swym dochodem podstawowym.
Nagle usłyszał strzał w powietrze. Słychać było krzyki klientów w sklepie wybuchła panika.
- Nie ruszać się! Kobra, Pantera zbierzcie wszystkich w dziale mięsnym! – Rozkazywał wysoki mężczyzna dwóm pozostałym. Cała trójka miała na sobie kominiarki. I długą broń palną. Dwoje bandziorów zaganiało klientów sklepu do działu mięsnego.
- Kobra, zamontuj materiały wybuchowe.
- Tak jest Tygrys!
- Nie bójcie się ludzie. Walczymy by was uwolnić!
- To znaczy, że nas nie zabijecie? – Zapytał Sylwester.
- Zabijemy ale w słusznej sprawie.
- A nie lepiej wyciągnąć najpierw jakieś żądania? Wie pan, dwa miliony dolarów i helikopter? A potem nas puścić?
- Nie. Nam nie chodzi o pieniądze. My walczymy dla sprawy!
- Pieniądze też są fajną sprawą.
- Zamknij się już, albo zginiesz jako pierwszy.
Sylwester milczał jak grób.
Tymczasem Kobra sukcesywnie montował materiały wybuchowe w sklepie. Trzeci wspólnik pantera przygotowywał specjalną kamerę i nadajnik, którym miał się włamać na pasmo największej stacji telewizyjnej.
- A tak naprawdę to o co chodzi z tym uwolnieniem? Wiem, że miałem milczeć, ale naprawdę jestem ciekawy. – Zagadnął Sylwester.
- Wszyscy jesteśmy niewolnikami – odpowiedział Tygrys. – Niewolnikami maszyn.
- Myślałem, że to maszyny nam służą? – zapytał jeden z zakładników.
- Tak się wydaje tylko na pozór. Szukają za nas drogi, prowadzą nasze auta, tłumaczą nasze teksty, pomagają nam we wszelkiego rodzaju obliczeniach, robią za nas wszystko. I ludziom wydaje się, że dlatego nam służą. Sęk w tym, że one są jak nadopiekuńczy rodzic, który wyręcza we wszystkim swe dziecko. Kiedyś kierowcy rozwijali swą pamięć ucząc się dróg po których podróżowali. Dziś nikt tego nie robi, bo nie jest to potrzebne. Umiejętność nie ćwiczona zanika. Właściwie nie ma już pracy dostępnej dla przeciętnego człowieka. Rośnie nam pokolenie wychowane na pełnej automatyzacji i dochodzie podstawowym. Które wegetuje. Które nawet jakby chciało nie może o nic walczyć, bo nadopiekuńczy mechaniczny rodzic jest za silny. Pokolenie, które NIC nie umie, bo po co, skoro wszystko robią maszyny. Umiejętność nie ćwiczona zanika. Jesteśmy od nich uzależnieni. To one mają władzę.
- Całkowicie się zgadzam – powiedział Sylwester – Ale co chcecie zrobić? Przecież tego nie da się cofnąć. To tak jakby rzemieślnicy chcieli zatrzymać powstanie fabryk. Albo producenci dorożek wynalezienie samochodu. Sam powiedziałeś – rodzic jest za silny.
- Zgadza się. Dlatego nam ludziom pozostaje tylko jedno. Przemoc i zniszczenie, by pokazać swą frustracje. Tylko śmierć, może nas uwolnić od tego nudnego, sterylnego świata. Wysadzimy ten sklep w powietrze. Nikt nie przeżyje. Ale najpierw nadamy przez telewizję nasze orędzie, by wszyscy zrozumieli po co to robimy. By się obudzili.
W tym momencie światła gwałtownie zgasły. Dało się słyszeć trzy stłumione wystrzały i dźwięk padania trzech ciał na ziemię. Trwało to może sekundę. Światła zapaliły się tak szybko jak zgasły. Nad sufitem widać było unoszące się lekko trzy malutkie drony ochroniarskie. Dostały się tu przez okno w dachu i zastrzeliły terrorystów – pomyślał Sylwester. Nikomu z zakładników nic się nie stało. Drony zaczęły zabierać się za demontowanie materiałów wybuchowych.
Od tego dnia Sylwester znalazł swój cel w życiu. Ci trzej ludzie, byli tak zdesperowani, że posunęli się aż do przemocy by wyrazić to co ich boli i opowiedzieć o tym światu. On tak nie musiał. Był po filologii. Postanowił zająć się publicystyką i pisać artykuły. Nie dla pieniędzy, tylko dlatego by wpłynąć na otaczającą rzeczywistość. A nawet jeśli to nie wyjdzie, przynajmniej wyrazić swoje zdanie.