[Opowiadanie] CEO GOD
W działach: Opowiadania | Odsłony: 283Nadszedł wielki dzień w korporacji GOD Industries. Po wielu latach przygotowań, badań i eksperymentów po raz pierwszy miała odbyć się próba zeskanowania osobowości człowieka do komputera.
- Mogę Cię prosić na chwilę? – Jan Kowalski główny bioinformatyk wyglądał na zmartwionego.
- Oczywiście przyjacielu. – z twarzy Lucjana Schneidera, CEO GOD Industries, nie schodził uśmiech. – Przepraszam panowie na chwilę – zwrócił się do swoich współpracowników i odszedł z Kowalskim na stronę.
- Nie róbmy tego – szepnął Jan – jeszcze nikomu się to nie udało. Ostatnie próby na małpach wskazują, że jest 70% szansa, że skończy się to twoją śmiercią.
- Przyjacielu, moja choroba postępuje. I tak lada dzień mogę odejść. To jedyna droga by się uratować. Wierzę w twoje umiejętności.
- Poczekajmy jeszcze trochę. Myślę, że wkrótce znajdziemy rozwiązania problemów w procesie…
- Nie! Podjąłem decyzję. Wystarczająco dużo już wiemy. Zrobimy to teraz.
Wszyscy zebrali się w głównym laboratorium. Lucjan rozmawiał ze współpracownikami jakby sukces był nieunikniony. Omawiał z nimi dalsze plany rozwoju firmy i w jaki sposób będzie nią zarządzał jako sztuczna inteligencja. Gdy położył się na stole operacyjnym i bioinformatycy zaczęli podpinać do jego czaszki elektrody, podszedł do niego syn Bartosz Schneider.
- Tato na wszelki wypadek chciałem Cię pożegnać.
- Nie gadaj, nadałbyś się do czegoś i uciszył niepokój w wśród pracowników!
Jan Kowalski główny bioinformatyk stał przy wielkim pulpicie kontrolnym. Patrzył na monitory. Starał się zachować spokój, ale co chwilę wyciągał chusteczkę i ocierał pot z czoła. Wiedział, że od niego zależy życie najlepszego przyjaciela. Człowieka, któremu zawdzięcza wszystko, który wyciągnął go z dzielnicy slumsów, gdy jeszcze był początkującym medykiem ulicznym i dał możliwość pracy w wielkiej firmie. Od tamtego czasu całe swoje życie poświęcił GOD Industries.
Anestezjolodzy poddali Lucjana narkozie. Jan zaczął wpisywać hasło rozpoczynające procedurę skanowania.
- Uwaga zaczynamy odliczanie. 3, 2, 1 start.
Komputer zaczął skanować mózg i przekładać dane na kod cyfrowy. Najpierw strukturę hipokampa. Jan zacisnął mocno kciuki. Po 20 minutach zaczął się skan ciała migdałowatego. Pamięć emocjonalna. Jak tu się coś nie powiedzie będziemy mieli szefa szaleńca, pomyślał Jan. 30 minut później. Na razie bez żadnych problemów. Teraz kora mózgu. Pamięć długotrwała. Najważniejsza część. Czas mijał, procedura zbliżała się ku końcowi. Linijki kodu przemykały po monitorach. Na innych można było zobaczyć wszystkie pomiary pacjenta. Takie, jak na przykład puls…
- Tracimy go! – Krzyknął jeden z lekarzy.
- Mózg umiera! Przerwać skanowanie!
- Za późno! - Krzyknął Jan - W tym stadium skanu Lucjan pozostanie rośliną. Spróbuje zmniejszyć siłę zbierania danych by dać nam trochę czasu.
- Ile pozostało do zakończenia operacji?!
- Pięć procent! Podajcie mu tlen! Razem powinniśmy zyskać 10 minut. Może zdążymy!
- Pacjent przestaje oddychać!
- Dalej przyjacielu nie umieraj! – Jan z olbrzymią prędkością zaczął włączać ostateczną kompilację sztucznej inteligencji. To była jedyna szansa, stworzyć kopie Lucjana z utratą niektórych wspomnień.
- Za późno, nie żyje!
- Wręcz przeciwnie, nigdy nie czułem się lepiej! – na głównym monitorze pulpitu pojawiła się twarz CEO GOD Industries. – Panie i panowie, oświadczam, że operacja się udała! – zakomunikował Lucjan jak zawsze z uśmiechem. Ludzie odetchnęli z ulgą, po czym na po sali przeszła fala oklasków i radości. Byli pierwszymi, którzy dokonali takiego dzieła. Od teraz ich szef będzie mógł po wsze czasy żyć jako program komputerowy.
Jan wrócił do domu po zmroku. Mieszkał sam. Całe życie poświęcił dla firmy, nigdy nie założył rodziny. Poza firmą nie miał też przyjaciół. Przywitała go ciemność i cisza. Zapalił światło w kuchni i podszedł do lodówki by wyjąć jedzenie na kolację. Gdy wkładał syntetycznego burgera do mikrofali ktoś podstawił mu pistolet w tył głowy.
- Nie ruszaj się. – Głos był spokojny acz stanowczy – ręce do tyłu. – Włamywacz skuł go kajdankami a potem zaprowadził do salonu i zmusił by Jan usiadł na kanapie. Zapalono światło. Napastników było dwóch, uzbrojonych po zęby w biało- szaro-czarnych mundurach i kominiarkach.
- Zrób coś głupiego a cię zabijemy – zaczął pierwszy.
- Jesteśmy ci dobrzy – dodał drugi.
- Chcemy byś coś zrobił dla kraju. Czy znasz pojęcie osobliwości?
- Odpowiadaj!
- Tak – powiedział Jan niepewnie. – W skrócie jest to stworzenie sztucznej inteligenci, której możliwości poznawcze byłyby wyższe niż ludzkie. Ona mogłaby stworzyć jeszcze inteligentniejszą kopię. Aż w końcu powstałyby takie, które byłyby całkowicie poza pojmowaniem ludzkości.
- Dokładnie, powstałoby coś na kształt bogów zamkniętych w bazach danych. Istoty, które mogłyby stworzyć broń niszczącą całą ziemię. Istoty tak inteligentne, że mogłyby zniewolić całą ludzkość. Mogłyby nas traktować jak zwierzęta hodowlane, zabawki, albo po prostu pył który trzeba zamieść pod dywan. Powstałoby zagrożenie z którym nikt z nas nie miałby szans walczyć.
- No dobrze. Ale co ja mam do tego?
- Nasze śledztwo wykazało, że twój szef chce stworzyć taką istotę. Więcej, on chce się osobiście stać taką istotą. Cała działalność GOD Industries była temu poświęcona. A zeskanowanie osobowości jej właściciela do komputera to jeden z wielu kroków na drodze do stworzenia człowieka o inteligencji niepojmowalnego boga.
- I właśnie by ustrzec się przed takim niebezpieczeństwem potrzebujemy twojej pomocy. Jesteś osobą obdarzoną największym zaufaniem w firmie. Tylko ty możesz dostać się do Lucjana Schneidera bezkarnie i go wykasować, póki jest zwykłą sztuczną inteligencją.
- Nie mogę tego zrobić. Znajdźcie kogoś innego. Jestem bioinformatykiem a nie tajnym super agentem.
- Posłuchaj tylko ty możesz zapobiec katastrofie. – Powiedział pierwszy.
- Bo jeśli nie – powiedział drugi – to będziemy musieli to zrobić my. A my to zrobimy szturmując budynek, skończy się to wielką demolką i setką trupów po stronie waszych ochroniarzy. Pewnie też zginie wielu kolegów z twojej firmy a tego byś nie chciał, prawda? To jak? Zrobimy to bezkrwawo?
- Nie podoba mi się to, ale zgoda.
Następnego dnia Jan jak zawsze punktualnie pojawił się w pracy. Wyglądał na wypoczętego i spokojnego. Idąc korytarzem witał się ze współpracownikami. Po kolei otwierał swoją przepustką drzwi, kierując się w stronę głównego komputera w budynku. Za chwilę miał się spotkać z osobą, której uratował życie. Która była jego najlepszym przyjacielem i której zawdzięczał wszystko.
- Witaj przyjacielu – zagadnął wesoło Lucjan.
Jan poprosił strażników by ci pozwolili mu być sam na sam z szefem. Ci nie zgłaszali żadnego sprzeciwu. Bioinformatyk przyjrzał się przez chwilę monitorom. Namierzył kod inteligencji szefa. Po czym wyjaśnił po co przyszedł.
- Tak myślałem, że tak będzie. Powiem Ci co się dzieje. To Bartosz, mój syn. Widzisz wkurzył się, że już nigdy nie odziedziczy firmy. Nieśmiertelne sztuczne inteligencje nie pozostawiają po sobie spadku. Mój synalek doniósł do tajniaków by się mnie pozbyć. Więc co teraz zrobisz?
Tajne służby obserwowały budynek GOD Industries. W około na dachach byli rozstawieni snajperzy. Na ulicach „przypadkowi przechodnie” krążyli tak by być blisko siedziby firmy. Minutę drogi od celu stał wóz pancerny wypełniony oddziałem antyterrorystycznym. Przed głównym wejściem zaś parkowała biała furgonetka naszpikowana sprzętem satelitarnym. To w niej siedzieli dowódcy całej operacji.
- Coś długo to trwa.
- Jak myślisz będzie jatka?
- Nie wiem. GOD Industries ma jedne z najlepiej uzbrojonych oddziałów ochrony.
- Nie można po prostu zbombardować budynku z powietrza?
- Nie. Mamy to zrobić przy możliwie najmniejszej ilości ofiar.
- Przecież ich i tak się nie uniknie. A jak ta w-przyszłości-osobliwość się nam wymknie, może zginąć o wiele więcej ludzi.
- Panowie tu dowództwo. Bartosz Schneider właśnie doniósł, że jego ojciec został wykasowany przez bioinformatyka.
Firma była dla Jana Kowalskiego jego całym życiem. Właśnie wylądował w Chile. Będąc w samolocie cały czas trzymał w rękach pomiętą kartkę. Trzymał ją jadąc autobusem. I wchodząc na teren dużej farmy. Kartkę z wypowiedzeniem. Bartosz Schneider pozbawił go pracy.
Jan nie zatrzymywany przez nikogo wszedł do budynku, skierował się do głównego pomieszczenia.
- Witaj przyjacielu – zagadnął wesoło Lucjan Schneider – dziękuję, za tak sprawne przekopiowanie mnie.
- Cieszę się przyjacielu że wszystko się udało. Teraz będziemy musieli bardziej się pilnować a działając w większym ukryciu, prace nad stworzeniem Osobliwości będą przebiegały wolniej.
- Wierzę w twoje umiejętności – rzekł Lucjan, jakby sukces był nieunikniony.