[opowiadanie] Elektroniczna furia.
W działach: opowiadania | Odsłony: 86Profesor John Kovalsky szedł po zmroku w zrujnowanej dzielnicy. Pogwizdywał radośnie i podziwiał zabytkowe kamienice. Ulicę oświetlała mrugającym światłem psująca się latarnia. Kovalsky nie czuł strachu. Od kiedy w demokratycznych wyborach prezydentem ziemi została boska sztuczna inteligencja zwana TO, nie było już przestępstw.
- Psst – usłyszał głos od strony ruin – tutaj, tylko błagam szybko!
John rozejrzał się. W końcu ciekawość zwyciężyła. Podążył w stronę zawalonego budynku. Niektórzy ludzie dowiadując się że będzie nimi rządzić program komputerowy zbuntowali się. Ta dzielnica była jedną z pozostałości po stłumionych przez sługi maszyny zamieszek.
- Profesorze grozi panu niebezpieczeństwo! Masz zostać zlikwidowany!
- Zaraz, zaraz kim jesteś? Od kiedy TO jest u władzy nie popełnia się już morderstw!
- Właśnie TO chce cię zabić. Wyrzuć telefon komórkowy i choć ze mną.
- Mój telefon? Mnie zabić? Przecież ja nic nie zrobiłem?
- Wyrzuć telefon powiedziałem!
Wykonał polecenie.
- Dobrze, będzie mu trudniej nas namierzyć. A teraz za mną do pobliskiego kanału.
- Dlaczego TO chce mnie zabić? Nie popełniłem żadnego przestępstwa! – powiedział John gdy już byli w kanale.
- Ale popełnisz i Sztuczna Inteligencja już o tym wie. Gdy dotrzemy na miejsce wszystko ci wyjaśnię.
W końcu doszli do czegoś co wyglądało jak podziemne obozowisko. Krzątało się tu mnóstwo ludzi.
- Kim wy jesteście? – Zapytał John – SmartEMPgun to broń nielegalna! Krzyknął wskazując na działka służące do zabijania robotów, zamontowane na barkach niektórych żołnierzy. Jednak nim usłyszał odpowiedź znieruchomiał i nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
- To nie możliwe! Skąd je macie? Gdzie zdobyliście aż tyle.
- Polujemy na nie. Łapiemy a potem naprawiamy. Wykorzystamy drony sztucznej inteligencji przeciw niej samej.
- Jak to przeciw niej samej? Oszaleliście? Nikt nie ma szans z czymś takim! Nikt się nie może jej przeciwstawić!
- Właśnie dlatego musimy to zrobić. Ty musisz to zrobić.
- Mnie w to nie mieszajcie! Ja nie mam nic przeciwko niej!
- A powinieneś. Po pierwsze wolność już nie istnieje a TO może zetrzeć ludzkość w proch jeśli tylko zechce. Jest nieprzewidywalne.
- Na razie tego nie robi.
- A po drugie wyrzuciłeś swój telefon komórkowy – nadajnik dzięki któremu TO namierza obywateli. Zszedłeś do kanałów, widziałeś bazę buntowników a teraz rozmawiasz ze mną – pułkownikiem Royem ich przywódcą. Znasz moje imię i wiesz jak wyglądam. I właśnie dlatego TO chce cię dopaść i zlikwidować.
- Nie zrobi tego. Jestem niewinny.
- Zrobi. Dobrze wiesz jaka jest kara za zadawanie się z buntownikami. A kara boskiej sztucznej inteligencji jest nieunikniona. Nie masz dokąd uciec. Jeśli chcesz żyć musisz nam pomóc.
***
- Więc Profesorze nie ma nadziei? Nie mógłby pan po prostu napisać jakiegoś wirusa który by przepalił temu czemuś przewody?
- Niestety. Żaden ludzki informatyk nie może się z tą istotą równać.
- Może moglibyśmy zniszczyć wszystkie jej serwery?
- Nie. TO będzie przygotowane na tę okoliczność. Nawet mając do dyspozycji armię nie zdołalibyśmy się tam dostać.
Roy przyjrzał się badawczo Kovalskyemu.
- O czymś nam nie mówisz.
- Faktycznie. Jest szansa. Jedna na milion. Musielibyśmy się dostać do tego budynku.
Profesor wskazał miejsce na mapie.
- Za czasów gdy istniały jeszcze państwa była to ambasada rosyjska. – kontynuował.
- A potem co? – dopytywał jeden ze sztabowców – oni mają komputerowego wirusa?
John wyjaśnił im swój plan.
- Teraz to ty jesteś kompletnie szalony!
- To wy zaczęliście. Poza tym to daje minimalną szansę, że TO nie przewidzi tego ruchu.
***
Jechali ciężarówką z przyciemnianymi szybami. Starali się jechać w miarę szybko ale nie na tyle by zwracać na siebie uwagę. W każdej chwili jakiś Dron może zechcieć przeskanować samochód. Jak tylko zauważą, że kierowcy nie mają telefonów wezwą ich do kontroli. A wtedy zacznie się jatka.
Każda minuta wydawała się godziną. Nagle kierowca i John wstrzymali oddech. Nad skrzyżowaniem latał mały dron wielkości wróbla. Obserwował okolicę.
- Jesteśmy za daleko od ambasady. Jeśli nas zeskanuje skrzyknie kumpli a wtedy…
- Zatrzymaj się! – krzyknął Roy, który usłyszał rozmowę.
Gdy kierowca wykonał polecenie z ciężarówki wyskoczył jeden z buntowników ubrany po cywilnemu. Pobiegł w boczną uliczkę. A potem włączył swój telefon komórkowy. Dron wykrył sygnał należący do podejrzanego indywiduum, ruszył w pościg i opuścił skrzyżowanie.
- Jedź, jedź, jedź! - Rozkazał Roy.
Profesor obejrzał się jeszcze w stronę gdzie pobiegł buntownik. Ale nic nie powiedział.
***
Ciężarówka stała przed ambasadą. Wszyscy w jej wnętrzu przygotowywali się do szturmu.
- Uwaga na trzy ruszamy – powiedział Roy – raz… dwa… TRZY!
Drzwi ciężarówki i naczepy otwarły się z hukiem. Wyskoczyli ludzie uzbrojeni w karabiny i broń SmartEMPgun. Te drugie od razu poszły w ruch, impulsy elektromagnetyczne dosięgnęły namierzonych kamer i kilku małych dronów.
Ludzie zaczęli biec w kierunku ambasady. Kilkoro pozostało na placu chowając się za samochodami.
Roy otworzył drzwi budynku strzelając impulsem elektromagnetycznym w zamek elektroniczny. Następny padł dron ochroniarz. Gdy wtargnęli do holu wśród cywilów wybuchła panika.
- Nie ruszać się wszyscy ręce do góry! – krzyknął Roy. Profesor odebrał jednemu z pracowników kartę otwierającą drzwi.
- Teraz musimy się dostać na drugie piętro.
Tymczasem na zewnątrz wybuchło piekło. Nadleciał rój dronów przeciwnika z jednym celem – wybić wszystkich. Buntownicy odpowiedzieli ogniem ze smartEMPgunów i…. wypuścili chmurę własnych dronów z ciężarówki. Wszystkie maszyny na które przez tak długi czas polowali i zbierali teraz miały im pomóc w ostatecznym starciu. Starciu które wszystko rozstrzygnie. Starciu które powoli przegrywali.
Roy, Profesor Kovalsky i reszta oddziału buntowników przedzierali się przez korytarze ambasady. Dotarli do pomieszczenia komputerowego.
- Szybko zasłonić tarczami okna! Zabarykadować drzwi! – rozkazał Roy.
Tymczasem Kovalsky podbiegł do komputera i zaczął czynić swoją magię. Oby tylko program przez niego przygotowany zadziałał.
Na zewnątrz dronów była niezliczona ilość a na miejsce zniszczonych wciąż przybywały nowe. Buntownicy słabli, tracili ludzi, tracili resztki sprzętu, resztki sił i resztki nadziei. Drony zaczęły się wlewać niepowstrzymaną falą do budynku zabijając każdego nie zważając czy był cywilem czy buntownikiem.
- Profesorze pospiesz się! – powiedział Roy.
- Jeszcze jedna ostatnia rzecz.
- Profesorze nie mamy czasu!
Usłyszeli huk, to pancerne drzwi wejściowe zostały rozprute jakby były z tektury. Mięsożerna szarańcza dronów natychmiast wypełniła pomieszczenie.
- Już! – Profesor w ostatniej chwili przed śmiercią nacisnął enter. Na ziemi nie było informatyka który mógłby zagrozić boskiej sztucznej inteligencji bezpośrednio. Ale profesor był tak dobry że poradził sobie z przejęciem dawnego rosyjskiego satelity bojowego. Sekundę później pocisk uzbrojony w potężną głowicę termojądrową leciał w kierunku Stanów Zjednoczonych. Nie uderzył jednak w ziemię. Zgodnie z działaniem programu Kovalskyego eksplodował w kosmosie. Wytworzony w ten sposób ogromny impuls elektromagnetyczny zdemolował elektronikę na powierzchni kontynentu. Niszcząc wszystkie drony, elektrownie, telefony komórkowe, komputery, kamery i w końcu samą boską sztuczną inteligencję.