[Opowiadanie] Psychiatryk Transylwania
W działach: Opowiadania | Odsłony: 109W niedostępnych strasznych górach. Otoczony strasznym lasem. W murach strasznego zamczyska. Znajdował się spokojny, zaciszny i przytulny psychiatryk dla potworów. Właśnie teraz w sali pomalowanej na kojący zielony kolor z optymistycznymi obrazami na ścianach odbywała się sesja terapeutyczna dla grupy z oddziału nocnego. Dodam, że w Transylwanii, gdzie się znajdujemy oddział nocny to praktycznie nasz oddział dzienny.
- Dobrze moi drodzy, pozostały nam jeszcze dwie sprawy – powiedział doktor Frankenstein. – Po pierwsze musimy zdecydować kto będzie szefem grupy w tym tygodniu.
Nastała grobowa cisza. Grobowa cisza była bardzo adekwatna do tego miejsca i… nie zdążyłem dopisać czasu gdy Mumia zaczęła krzyczeć.
- JA! JA! JA! W końcu jestem królową!
- Jeśli ona znowu będzie szefem przerobię ją na bandaż toaletowy! – warknął Wilkołak.
- Wilkołaku, pamiętaj że masz panować nad gniewem. – Frankenstein napomniał łagodnie.
- Niech ona panuje nad swoim narcyzmem, bo skończy jak ten telewizor gdy puszczali reklamy podczas mojego ulubionego programu kynologicznego!
- O nie, on znowu świruje, ja się boję! – Powiedział Duch.
- Doktorze, a nie mógłbyś ty wybrać szefa? – zapytał Potwór.
- Nie. Chodzi o to byście lepiej się nauczyli komunikować z innymi, w tym z kolegami z grupy. Więc? Jakieś propozycje?
- Na pewno szefem nie będę ja. Nie zasługuję na to… - nie skończył Wampir gdy sala chórem odpowiedziała mu „wiemy, wiemy, zasługujesz na cierpienie”.
- A w zasadzie czemu nie Wampir. On nigdy nie zgłaszał się na szefa. – zaklekotał Szkieletor.
- Nie, nie, proszę, to przyniesie mi więcej cierpienia niż tobie zjedzenie pączka. Właściwie zjedzenie czegokolwiek!
- Jedzenie? – zapytał Potwór. Czy to już pora obiadowa?
- Nie, ty żarłoku – warknął Wilkołak – Wampir będzie lepszy niż Mumia – dodał.
- Nikt, nikt, powtarzam nikt nie jest lepszy niż Mumia! - zaczęła krzyczeć zainteresowana.
- Dosyć – przerwał im uprzejmie Frankenstein – przejdźmy do głosowania.
I tym sposobem, demokratycznie, na szefa grupy został wybrany Wampir. W tym tygodniu miał się zająć drugą wspomnianą sprawą mianowicie organizacją zabawy Halloween. Doktor Frankenstein zaproponował grupie trzy zadania. Wampir miał do nich przydzielić ludzi i sam brać w nich udział. Niestety bidulak bał się, że się komuś narazi, więc zaproponował, że każdy będzie losował do którego zadania zostanie przydzielony. Najwyraźniej nie znał praw Murphyego mówiących, że rzeczy pójdą tak źle, jak to tylko możliwe. I tak nie radzący sobie z gniewem Wilkołak i mający zaburzenia lękowe Duch mieli dostarczyć baloniki. Anorektyczny Szkieletor i kompulsywnie obżerający się Potwór mieli przygotować jedzenie. A na koniec narcystyczna Mumia i on Wampir z chorobliwie niską samooceną mieli dyplomatycznie nakłonić do przyjścia gości.
Do sali w której miała odbyć się impreza Duch i Wilkołak przytaszczyli pudło baloników.
- Dobra – powiedział Wilkołak – ty je napompujesz, a ja je porozwieszam.
- Nnnnnie, proszę. Boję się, że pękną.
- Nie wnerwiaj mnie Duchu!
- Aaaaaa! Doktorze Frankenstein!
Wilkołak zacisnął zęby. Zacisnął pięści. Zamknął oczy i zaczął liczyć do dziesięciu by się uspokoić.
- Dobrze. Ja będę pompował a ty rozwieszał.
To mówiąc zabrał się za pompowanie. Zaczął chuchać i dmuchać aż zdmuchnął ten dom, eee przepraszam nie ta opowieść. Gdy nadmuchał wielki czarny balon przypomniało mu się jak odwiedził go listonosz z rachunkami. Jako Wilkołak nie znosił listonoszy. Tak go ta myśl wkurzyła, że z hukiem rozerwał balon na strzępy!
Aaaaaa! – Duch wrzasnął!
- Przepraszam, naprawdę nie chciałem – powiedział szczerze zatroskany futrzak.
- Ttttto może, jjjjjednak ja napompuję? – Duch nie wierzył w to co mówi. Z początku pompował bardzo powoli. Bał się, że nawet mały balonik może eksplodować. Potem coraz śmielej. Aż w końcu zawiązał gotowy czarny balon do rozwieszenia Wilkołakowi. Gdy tylko to zrobił gwałtownie zatkał uszy i zamknął oczy ze strachu.
Wilkołak wziął balonik. I znowu przypomniał mu się listonosz. Te wszystkie rachunki! Wrrr. Pomyślał o doręczycielu a jego palce niebezpiecznie zaczęły się zaciskać na baloniku. Wtem dostrzegł przerażonego Ducha, który z zatkanymi uszami i zamkniętymi oczyma czeka na eksplozję. Zrobiło mu się go żal. Współczucie wyparło gniew. Uspokoił się nieco i powiesił balonik.
Delikatnie poklepał Ducha po ramieniu. Ten spojrzał na niego.
- Pierwszy zrobiony. Bierzmy się za następne.
W kuchni toczyła się zacięta walka. Szkieletor zasłaniał swym wątłym ciałem lodówkę, do której starał dostać się Potwór. Wydawałoby się, że chudzielec nie ma żadnych szans, jednak był uzbrojony w patelnię a potwór nie należał do istot agresywnych, nie chciał skrzywdzić kolegi, chciał się tylko dostać do jedzenia i nie oberwać patelnią po głowie.
- Mieliśmy PRZYGOTOWAĆ jedzenie a nie je ZJEŚĆ – Szkieletor zamachnął się patelnią. Potwór zrobił unik do tyłu.
- Nie można gotować bez spróbowania potrawy! – Potwór spróbował zajść przeciwnika od prawej.
- Jasne! Czuję to w kościach, że na spróbowaniu się nie skończy. – Szkieletor pacnął Potwora patelnią po łapach.
- Nie zdążymy nic przygotować jeśli nie otworzymy lodówki – Potwór zaczął ssać trafiony palec.
- Dobrze wiesz jak reagujesz na widok jedzenia! – Szkieletor wskazał patelnią na kolegę.
- Że niby ty z nim nie masz żadnych problemów!
- Przepraszam… nie chciałem cię urazić. –Szkieletor opuścił patelnie.
Potwór się nieco uspokoił.
- Nic nie szkodzi. Masz rację. Cholerne losowanie, trzeba się było zgłosić do dmuchania baloników.
- Musimy sobie jakoś poradzić. Mam propozycję, w lodówce jest tort. Jeśli nie tkniesz niczego na przyjęcie pozwolę ci go zjeść w całości.
- Mniam. Postaram się.
W tym samym czasie przed drzwiami do biura ordynatora Mumia i Wampir opracowywali strategię działania.
- Posłuchaj, jeśli wejdziemy do środka musisz się zachowywać tak jak ja! Wszyscy muszą wiedzieć, że jesteś najlepszy. Tylko wtedy pan ordynator zgodzi się przyjść na zabawę!
- Nie zasługuję na to by być najlepszy. Zasługuję na…
- Cierpienie, tak wiem. Musisz o tym zapomnieć! Musisz być pełen entuzjazmu i wiedzieć, że jesteś królem, królową, albo bogiem!
- Ale ja jestem tylko potępionym Wampirem, piję krew ludzi i zasługuję na…
- Cierpienie. Już mówiłeś. Ale jeśli mamy wykonać nasze zadanie musisz to zmienić! Doktor ordynator przyjmie tylko ludzi na swoim poziomie!
- Jestem nic nie wart, czuję tylko smutek, zasługuje tylko na…
- Cierpienie. Słuchaj, mam tego dość, nie będę się narażał na to, że przez ciebie ordynator zrezygnuje z zaproszenia. Idź sam. Najwyżej będzie na ciebie.
- Dobrze… Zasłużyłem na to, zasłużyłem na cierpienie.
Wampir wszedł do skromnie urządzonego biura ordynatora. Było to relatywnie małe pomieszczenie a jego jedyną ozdobą były geranium w doniczkach na parapecie.
- Witaj Wampirze.
- Panie ordynatorze, nie zasługuję na to, ale czy może pan przyjść na zabawę w Halloween ?
- Ależ oczywiście, bardzo chętnie.
Wampir wyszedł od ordynatora z miną jak zwykle grobową.
- Nie zgodził się? – Zapytała Mumia?
- Zgodził.
- Ha a widzisz jak dobrze ci doradziłem?
Zabawa Halloween odbyła się punktualnie o północy. Niektóre baloniki były pęknięte, ale więcej było tych całych. Było mniej jedzenia niż zwykle, ale nikt nie wyszedł głodny. Pan ordynator przyszedł tylko na chwilę, ale zamienił słowo z każdym. Doktora Frankensteina zaciekawiła jednak jedna rzecz.
- Szkieletorze, imprezy Halloween to bale przebierańców. Dlaczego nikt z was się nie przebrał?
- Doktorze – odparł Szkieletor – jesteśmy przebrani na co dzień. Ukrywamy nasze problemy, bo ludzie boją się mieszkańców psychiatryka. Dlatego chociaż w Halloween chcemy zostać sobą.