» Blog » Ja bym poprowadził inaczej.
29-12-2013 22:51

Ja bym poprowadził inaczej.

W działach: Zostać pisarzem, rpg, raport | Odsłony: 652

Czy bycie MG nie przeszkadza wam w byciu graczem? Mnie dzisiaj przeszkodziło. Mój MG stwierdził, że zdenerwował się na mnie bo poczuł się, jakbym to ja chciał poprowadzić jego sesje.
Różnica zdań była w kilku sprawach. Po pierwsze w zachowaniach NPCów.
Moja postać zatrzymała się białym Vanem na przemiłym osiedlu domków jednorodzinnych w Ameryce. Chciałem się włamać do jednego z tych domków. Nie wysiadłem nawet z samochodu a już podjechała ochrona i kazała mi się wylegitymować (?). Gdy zapytali po co tu jestem odpowiedziałem, że przybyłem w odwiedziny do mieszkańca domku (do którego miałem się włamać). Na to ochroniarz powiedział, że mieszkaniec jest na siłowni i żebym tam do niego pojechał. Ja powiedziałem że poczekam. On bym pojechał. Ja że poczekam. On bym pojechał i tak przerzucaliśmy się przez jakiś czas.

Moim zdaniem ta sytuacja była nierealistyczna. Poczułem się jakby MG mówił mi „nie włamiesz się do tego domku”. On jednak uważał, że to realistyczne i że na lepszych osiedlach w USA tak jest.

Druga sprawa to mechanika. Co chwila wtryniałem się MG i poprawiałem go w sprawach mechanicznych. Wiedziałem, że MG nie zna dobrze mechaniki. Dla mnie ta część rozgrywki jest ważna. Dla niego jednak nie. „Co ty z mechaniką wyskakujesz?” to właśnie wtedy gdy się wtrąciłem w tej kwestii, poczuł się, jakbym prowadził za niego.

I ostatnia sprawa. MG ma zawsze rację. W ten sposób mój prowadzący kończy dyskusje. Ja u siebie staram się być bardziej demokratyczny i słuchać graczy. Dla mnie MG ma zawsze rację to oznaka despotyzmu, dla niego pogwałcenie tej zasady to atak na jego autorytet i niszczenie sesji.

Po grze zadzwoniłem do owego prowadzącego by powiedzieć, że nie bardzo mi się podobało. Powiedziałem mu, że źle się czułem (chciałem powiedzieć na sesji) na co on: „Janek, nie musisz się tłumaczyć”.

On też źle się czuł. Pogadaliśmy na ten temat. Nikt się ostatecznie nie obraził.
Pytanie egzystencjalne, które męczy mnie po tej historii, to: czy chcąc być lepszym GRACZEM w momencie gdy moja wizja prowadzenia nie zgadza się z wizją prowadzącego mam powiedzieć „on prowadzi sesje, jego zasady” i siedzieć cicho? Czy może „wszyscy ZAWSZE są odpowiedzialni za sesję” i starać się przedstawiać inny punkt widzenia (przy którym jest ryzyko głośniejszej wymiany zdań)?

 

Raport:

Znowu nie czytałem w sobotę. Coś ten dzień pechowy dla mnie jest.

Komentarze


Aesandill
   
Ocena:
+6

Nie ma kanonu. Oczywiście znajdziesz takich co będa bredzić że "ma być tak a nie inaczej bo tak jest w mojszym RPG a twoje to jakieś teatrzyki czy też kostkołopatologia" ale na trolle nie ma rady,

 

Jak z każdą działalnością społeczno-towarzyską trzeba dojśc do porozumienia. Fajnie że gadacie ze sobą.

----

Sam miałem taki problem pare razy. Ot, inne zrozumienie konwencji, inne widzenie świata. Inne doświadczenie. Ja osobiście uznałem że powinienem się pochamować - nawet jeśli czuje że mam racje, to przecież nic nie zyskam na jej udowadnianiu. A czasem chowając dume w kieszeń da się dalej całkiem fajnie grać. No i nie psuć zabawy komuś.

 

Pozdrawiam

Aes

29-12-2013 23:19
etcposzukiwacz
   
Ocena:
+9

Postaw sobie jedno pytanie: czy chciałbyś jako MG by twój gracz zachowywał się na sesji tak jak ty na jego?

29-12-2013 23:19
Petra Bootmann
   
Ocena:
+9

A co jest dla ciebie priorytetem? Jakie są obecne (prawdopodobnie niewypowiedziane) ustalenia i czy chcesz się do nich dostosować, czy renegocjować kontrakt społeczny (porozmawiać o obecnych zasadach)? MG nie musi zajmować się wszystkim, część jego (jej) tradycyjnych obowiązków mogą przejąć pozostali gracze/graczki (np. dokładniejsza znajomość mechaniki czy umawianie spotkania). Czy wreszcie masz ochotę/odwagę naruszyć status quo? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, co w  tej sytuacji oznacza być lepszym graczem (mogę ci opowiedzieć, co należy, ale z tego dowiesz się więcej o moich przekonaniach, niż co należy zrobić).

Co do "MG ma zawsze rację" - MG to funkcja, nie władza z nadania boskiego. Ten kolega jest w końcu tylko kolegą, zwykłym śmiertelnikiem i niech mu sodówa do głowy nie uderza.

Co do realizmu - tu MG powiedział, jak wygląda sytuacja. Jest wyraźny konflikt między postaciami - równie wiarygodne jest, żeby ochroniarz naciskał na to, żeby postać odjechała, jak i olał to (wiele możliwych motywacji, choćby nawet "koleś ma zły dzień i chce komuś dopierdolić" - ludzie naprawdę nie zawsze racjonalnie działają). Gdybym ja prowadziła i postać się opierała, działanie ochroniarza zostałoby poparte np. ściągnięciem policji (albo rezygnacją). W takiej sytuacji najlepiej przeprowadzić jakiś test lub popchnąć sytuację dalej (zapobiega to przerzucaniu się "a właśnie że tak - a właśnie że nie").

29-12-2013 23:27
Z Enterprise
   
Ocena:
+2

Twój MG miał rację. Po prostu.

30-12-2013 01:24
dzemeuksis
   
Ocena:
+9

Uzupełniając to, co napisała Petra odnośnie czepliwości ochroniarzy. Trzeba było powiedzieć MG wprost: "Chcę ich przekonać, że nie mam złych zamiarów. Na co mam rzucić, jakie mam szanse i co będzie, jak mi się nie uda?". No chyba że w waszej ekipie godzicie się na "misiowe nie-bo-nie" - ale to też trzeba było spytać wprost, czy to jedna z tego typu sytuacji. Jak napisała Petra - wyjaśnień zachowania ochroniarzy może być mnóstwo - zamiast ich szukać, czy deliberować nad nie-/realistycznością sytuacji, lepiej taką sytuację zaakceptować. A na przyszłość zastanowić się, czy mi to odpowiada. Osobiście jak MG prowadzi mnie po sznurku, to ja nabieram ochoty na pytanie "Co robisz?" odpowiadać "Co chcesz. Nie przeszkadzaj sobie." ;)

30-12-2013 10:00
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
+3

To jeden z moich ulubionych problemow/tematow od czasu kiedy przesiadlem sie z roli MG na granie jako Gracz. Sprawa mocno indywidualna, choc patrzac na osoby z ktorymi gram, bycie MG mocno odciska pietno na tym jak potem patrzy sie na gre i w dluzszej perspektywie MG to MG i zawsze gdzies to wylazi na wierzch. W naszym sesyjnym teamie mamy az 3 MG co z kolei rodzi problem, ze kazdy chcialby prowadzic, tylko graczy i czasu brakuje :) Tak czy inaczej, wracajac do notki, jesli jakis MG cie irytuje swoim mistrzowaniem to masz 2 drogi: 1) nie grasz u niego (ja np. jestem na etapie gdzie szkoda mi czasu na tlumaczenie mistrzowi gry jak powinien mi mistrzowac, za dlugo trwala by taka edukacja) 2) probujesz tlumaczyc co i jak ci nie odpowiada i masz pewna (niezbyt duza) szanse, ze po pewnym czasie (liczonym w miesiacach lub latach) zacznie to dzialac tak jak chcesz. W moim przypadku dopiero teraz (czyli po 4-5 latach gry jako Gracz) moge stwierdzic, ze udalo mi sie pohamowac mojego wewnetrznego MG i teraz staram sie przyjmowac sesje takimi jakimi sa, bez rozwazania "ja bym poprowadzil to inaczej". Choc i tak co jakis czas mysle sobie, ze poprowadzilbym cos (zwlaszcza gdy to co otrzymuje, nie satysfakcjonuje mnie w 100%).

Ogolnia pomaga: 1) zmniejszenie oczekiwan, 2) skupienie sie na tym aby swoim bohaterem pomagac, a nie analizowac to co robi MG, 3) sluchanie MG (nie tylko tego co mowi, ale takze tego jakie sa jego zamiary i dokad zmierza to o czym mowi) - np. w twoim przykladzie MG nie chcial abys okradal domu i jesli mial w tym cel (np. chcial przeniesc fabule gdzie indziej) to nie powinienes mu utrudniac (co innego gdyby MG nie mial zadnej alternatywy, wtedy warto by zatrzymac gre i przedyskutowac w 2 zdaniach co chcemy aby dzialo sie na sesji), 4) dyskutowanie kwestii mechanicznych po grze (calkiem niedawno mielismy bardzo podobny problem z mechanika - tzn ja jako Gracz chcialem sprawdzic w podreczniku jak dzialaja pewne zasady, MG nie pamietal ich, ale chcial aby gra szla plynnie do przodu, kosztem mechanicznej dokladnosci), 5) inne

Btw. tak sobie mysle, ze przy staroszkolnym mistrzowaniu, gdy MG-ma-podrecznik, gdzie MG ma autorytet, wladze i glos ostateczny (do tego zna swiat, zna mechanike, ma scenariusz etc.etc.) to MG robi za takiego 'przewodnika stada'. A gdy na sesji spotyka sie kilku staroszkolnych MG i kazdy chce byc przewodnikiem to albo sie zagryza, albo jeden musi podkulic ogon. Nawykow  (instynktu) pielegnowanych latami nie wykorzeni sie ot tak

30-12-2013 10:02
oddtail
   
Ocena:
+5

To sprawa każdego gracza (i MG), ale osobiście nie czułbym się dobrze z takim graczem jak Ty.

Oczywiście wszystko jest kwestią przyzwyczajeń danej grupy. Ale jeśli MG ma określone wyobrażenie co do sceny z ochroniarzem, a Ty nie mówisz wprost że czujesz się prowadzony po sznurku - to dlaczego masz pretensje? Z Twojego opisu nie wnoszę, że dostałeś zakaz włamania się, po prostu MG postawił na Twojej drodze przeszkodę. IMO dość logiczną. A Ty na nią zareagowałeś "MG nie chce mi pozwolić odnieść sukcesu". Osobiście uważam, że ochroniarz na porządnym osiedlu w USA owszem, tak się zachowa. A przynajmniej potrafię sobie wyobrazić gorliwego ochroniarza, który tak się zachowa. Nie dostrzegam problemu, bo nie widzę by MG jakoś szczególnie Ci przeszkadzał (bo to, co robi postać in-character może robić z naprawdę wielu powodów), ani byś Ty zgłosił jakieś rozwiązanie, które Ci bardziej odpowiada.

Poza tym, i to jest osobista uwaga, strasznie, STRASZNIE mnie wpienia uwaga gracza "to nie jest logiczne/realistyczne". Po pierwsze, MG może wiedzieć coś, czego gracz nie wie. Czasem coś jest z pozoru dziwne/nielogiczne, bo postać/gracz nie ma pełnego obrazu sytuacji, albo nawet czasem jest dziwne/nielogiczne jako istotna wskazówka czy plot point. Po drugie i powiązane, MG ma często koncepcję opracowaną mniej lub bardziej z góry, i przemyślał ją - gracz negujący jego logikę myślenia jest drażniący. Po trzecie, MG pewne rzeczy może postrzegać inaczej - warto na to zwrócić jego uwagę, ale trzeba się liczyć, że MG zostawi wszystko tak, jak było. Po czwarte, jeśli nawet MG głupio wymyślił albo się pomylił, możliwe że jest mu trudno coś zmienić (np. plot hole czy nierealistyczna reakcja jest częścią większej, przemyślanej logiki sceny/settingu/postaci), i podejmuje świadomą decyzję, że zostawi dziurawą logikę w imię spójności/fajności tego, co wymyślił na daną okazję. Ma takie prawo. MG tworzy świat składający się z dziesiątków elementów. To normalne, że czasem niektóre będą nielogiczne czy dziwne.

Co do poprawiania mechaniki - nikt nie lubi, jak się go poucza, i RPG nie jest tutaj wyjątkiem. Ja nie czułbym się dobrze, gdyby gracz co chwila mnie pouczał i poprawiał odnośnie mechaniki. Zgłoszenie problemu czy pomyłki to jedno, ciągłe instruowanie to co innego. Może MG tak celowo prowadzi. Może ma podejście "mechanika mi wisi, chodzi o to by było szybko, sprawnie i bez przestojów". Sam nie do końca tak lubię jako MG, ale rozumiem i szanuję to podejście. Ty zachowywałeś się, jakbyś go nie szanował, a przynajmniej MG mógł to tak odebrać. Zresztą - problemy typu "dla mnie mechanika jest ważna" zgłasza się przed sesją. Albo po sesji. Nie PODCZAS sesji. Pomijając Mistrza Gry - czy jesteś pewien, że innym graczom Twoje dbranie o koszerność reguł sprawiało frajdę? Bo Twoja notka zawiera tylko słowo "ja". Wiem, że w mojej Pathfinderowej drużynie dwóch graczy ma tendencję do nitpickowania (i reguł, i logiki/spójności settingu), zaś trójka niespecjalnie się tym przejmuje i chce grać. Szukam jakiegoś balansu, ale kiedy dyskusja o tym, czy wystrzelony z procy kamień zadający 1k4 obrażeń trafił jedną z postaci czy nie przeciąga się ponad 30 minut, albo gdy gracz podczas jednej rundy walki zgłasza trzecią uwagę mechaniczną - wiem, że 60% drużyny nie ma zabawy, podczas gdy 40% drużyny dyskutuje ze mną.

W filmie The Big Lebowski pada takie fajne zdanie. Walter Sobchak powtarza swój catchphrase "am I wrong?", na co w odpowiedzi słyszy "you're not wrong, Walter. You're just an asshole". Nie implikuję tutaj, że jesteś dupkiem (broń Boże), ale to dobrze ilustruje pewien typ sytuacji. Jesteś pewien, że to czy akurat masz rację naprawdę jest tak ważne? Ja wiem, że "this is not 'Nam. There are rules!", ale czasem naprawdę to jest drugorzędne. Zwłaszcza, gdy innym graczom to może przeszkadzać.

To nie jest idealne rozwiązanie i czasem nie prowadziło do optymalnych sytuacji, ale generalnie jako MG przyjmuję zasadę "jeden argument i koniec". Aby nie przedłużać dyskusji - bo MG ma swoją wizję, której nie musi zawsze tłumaczyć, bo MG czasem nie przejmuje się pewnymi kwestiami, bo czasem naprawdę szkoda czasu na przekonywanie się wzajemnie - gracz może zgłaszać ewentualne obiekcje i, jeśli uważa że są naprawdę ważne, może je RAZ uargumentować. MG może się zgodzić lub nie, jeśli się nie zgodzi - do kwestii można wrócić PO sesji. Myślę, że MG mówiący "co ty mi tutaj z tą mechaniką" to sygnał, żeby odpuścić i pogadać po sesji (tak, zgłaszanie iluśtam uwag do mechaniki traktuję w tym przypadku jako dyskutowanie o JEDNEJ kwestii). Jeśli zaś masz inny plan komunikowania się na sesji, powinieneś zwrócić na to uwagę Mistrza Gry i ewentualnie innych graczy. Zapytać, ile dyskutowania jest dopuszczalne. Może dla Twojego MG ciągnąca się dyskusja to w ogóle strata czasu i też spodoba mu się zasada "jeden argument i koniec", ale może jest tutaj bardziej otwarty niż ja. Warto spytać.

Podsumowując: nie ma w tym nic złego, że inaczej interpretujesz scenę i motywacje NPCa niż MG. Nie ma też w tym nic złego, że chcesz by dokładnie używać mechaniki. Ale mam wrażenie, że niespecjalnie liczyłeś się z faktem, że MG ma więcej na głowie niż Ty, oraz nie jestem pewien co na Twoje upodobania reszta graczy. A moje osobiste podejście jest takie, że jeśli MG nie zgadza się z Tobą po *jednorazowym* zgłoszeniu uwag/obiekcji, to odpuszczasz i grasz. Albo prosisz o przerwę w sesji po tej czy następnej scenie. W innym przypadku zaciskasz zęby i grasz.

30-12-2013 10:38
Petra Bootmann
   
Ocena:
+4

I Karczmarz, i etcposzukiwacz, i oddtail w mniejszym lub większym stopniu zakładają wersję: "MG prowadzi, reszta słucha", "MG prowadzi, więc dowodzi grą". Ja bym powiedziała: "which is bullshit, bo gramy przecież wspólnie". Tak, wielu MG od Borsuka będzie oczekiwało, że się podporządkuje, a ewentualne problemy zgłosi już po sesji - gdy część z nich będzie nieaktualna, a pozostałe wypączkują w duży problem i zdążą spowodować brak przyjemności z gry (i, tak, to trafienie z procy może mieć znaczenie).

Ja wychodzę z założenia, że mechanika do czegoś służy i dlatego jej przestrzegamy. Wychodzę z założenia, że gramy wspólnie, więc omawiamy problemy z grą i między gracz/k/ami. Że MG to funkcja, a nie tymczasowa władza nad pozostałymi. Że jeśli komuś coś nie pasuje, to każde z nas musi zdecydować, na ile to dla tej osoby ważne, czy gra będzie lepsza, kiedy wprowadzimy daną zmianę, czy zamierza zrezygnować z gry, jeśli pozostali się nie zgodzą, czy obecne granie jest bardzo problematyczne.

30-12-2013 11:26
jakkubus
   
Ocena:
+3

Moja postać zatrzymała się białym Vanem na przemiłym osiedlu domków jednorodzinnych w Ameryce. Chciałem się włamać do jednego z tych domków. Nie wysiadłem nawet z samochodu a już podjechała ochrona i kazała mi się wylegitymować (?). Gdy zapytali po co tu jestem odpowiedziałem, że przybyłem w odwiedziny do mieszkańca domku (do którego miałem się włamać). Na to ochroniarz powiedział, że mieszkaniec jest na siłowni i żebym tam do niego pojechał. Ja powiedziałem że poczekam. On bym pojechał. Ja że poczekam. On bym pojechał i tak przerzucaliśmy się przez jakiś czas.

I właśnie w takich momentach pomocna jest mechanika. Zamiast wykłócać się, kto wie lepiej, wystarczy rzucić kością. Inna sprawa, że wtedy często okazuje się, że zwykły ochroniarz ma charyzmę i elokwencję wystarczającą do zakończenia wszystkich wojen na świecie samymi słowami.

Sam miałem podobną sytuację na sesji Dzikich Pól. Moja postać, bałamutnik pierwszej wody, podczas pobytu z drużyną u pewnego szlachcica pospołu z kompanem wślizgnęli się do damskich komnat. Pech chciał, że dwójka innych graczy tej nocy zamordowała gospodarza i czmychnęła z dworku. Rankiem, nim pierwszy kur zapiał, do drzwi komnat niewieścich zaczęli dobijać pachołkowie. Jako iż mój bawidamek nie wiedział o morderstwie, opacznie  wszystko zinterpretował i salwował się ucieczką przez okno tuż przed tym jak z zawiasów wyleciały drzwi. I tutaj zaczęły się schody. MG zadeklarował, że akurat niżej stali wartownicy (to było pierwsze piętro), uważając, że powinni mnie zauważyć. Na szczęście przy tworzeniu postaci zadbałem o to by moja postać dobrze radziła sobie w takich sytuacjach. Więc zaczęliśmy się o to sprzeczać. Z pomocą przyszła mechanika. Po trudnym teście skradania po gzymsie (oraz kilku innych trudniejszych testach połączonych z utratą połowy fortuny) udało mi się uciec z dworku i potem zgubić pościg. A gdyby uznał, że to nierealistyczne, a MG ma zawsze rację, to pewnie ciekawa sytuacja skończyła by się na złapaniu go w nie całkiem założonych hajdawerach, tak jak to spotkało drugiego gracza. A punkty wydane przy tworzeniu postaci praktycznie nic by nie znaczyły.

Moim zdaniem mówienie przez MG: „Co ty z mechaniką wyskakujesz?” jest oznaką braku szacunku dla Graczy. Nie po to się wszyscy umawiają na grę na jakiejś mechanice, żeby ją potem Mistrz olewał w imię swojego poczucia realizmu. A jeśli mechanika mu wisi, to niech się z graczami od razu umawia na storytella.

Na lepszych osiedlach w USA czy Kanadzie nie ma i nie potrzeba ochroniarzy. Z prostego powodu, wystarczają tam sąsiedzi. Jak ktoś podejrzany kręci się przy takim domku, zaraz jest telefon od sąsiada, a za chwilę przyjeżdża radiowóz i najpierw obezwładniają, a potem pytają co tam koleś robi.

30-12-2013 11:43
oddtail
   
Ocena:
+5

@Petra: pominę na chwilę kwestię, że określiłaś to co piszę jako "bullshit". Zaznaczam, że uważam za niewłaściwe takie potraktowanie mojej wypowiedzi, bo jest dowodem nieakceptowania odmiennego podejścia i werbalnej agresji, a przynajmniej tak to postrzegam. Ale spróbuję powstrzymać pierwszy odruch i nie odpowiedzieć w tonie emocjonalnym.

Moim zdaniem kwestia rozbija się o konflikt "porządek/wolność", który pojawia się w każdej dziedzinie życia (w najewidentniejszy sposób w polityce, bo moim zdaniem obie osie spektrum politycznego sprowadzają się do preferencji właśnie albo w kierunku swobody, albo kontroli mającej zapewnić stabilność/porządek/bezpieczeństwo). Oczywiście, oba podejścia mają swój cel i sens i każde ma swoich zwolenników. Ogólnie w większości dziedzin skłaniam się mocno w kierunku "wolność-równość-równowaga", ale w RPG zdecydowanie przechylam się bardziej w stronę "kontrola-hierarchia-uporządkowanie".

I już wyjaśniam, dlaczego.

1) Gracze tego oczekują. Tak po prostu. Gracze którym prowadzę są przyzwyczajeni to hierarchicznej struktury i oczekują, że Mistrz Gry dostarczy im rozrywki, rozstrzygnie problemy oraz zapewni sprawny przebieg sesji. Próby grania w bardziej "demokratyczną" grę zwykle spełzały na niczym, bo graczy po prostu nie bawiły. Mam co najmniej jednego gracza bardzo reaktywnego, który bawi się świetnie gdy "dostanie" fajną sesję, ale rzadko działa sam z siebie.

2) Gracze mają różne oczekiwania. W przypadku mojej drużyny - całe ich spektrum, zwykle nie bardzo kompatybilnych ze sobą. Próby znalezienia consensusu po prostu się nie udają, więc staram się przejąć inicjatywę/kontrolę, by każdy dostał coś, co jest zasadniczo fajne w jego przekonaniu.

3) Ani gracze, ani MG nie są święci. Mam dwójkę osób, które będą na nieudanej sesji cierpieć w milczeniu, jedną osobę bardzo komunikatywną i ugodową (i bawiącą się dobrze na prawie każdej sesji), oraz dwie osoby mocno kłótliwe i apodyktyczne. I siebie, należącego raczej do "apodyktycznej" kategorii z natury. Co prawda "rządzenie/przewodzenie" najlepiej sprawdza się gdy jest subtelne i bez wymuszania (jak w Taoizmie... heh.), ale średnio mi to wychodzi. Natomiast demokracja... problem jest taki, że jeden z graczy, czasem dwóch przeforsowuje wszystko zawsze na zasadzie "my way or the highway". Jedna z osób siedzi cicho i to znosi, jedna z osób nie zaprotestuje, ale będzie się źle bawić i w końcu zrezygnowałaby z gry. I nie jest to spekulacja, bo już raz zrezygnować z gry w tej grupie chciała. Mam wrażenie patrząc na Twoje komentarze, nie tylko pod tą notką, że albo masz zupełnie inną grupę grających niż moja, Petro, albo Twoje analizy są mocno oderwane od praktycznej rzeczywistości. Ja grywam z różnymi ludźmi, w tym kłótliwymi, niecierpliwymi, bezczelnymi, nieasertywnymi, bojącymi się konfrontacji, szantażującymi innych emocjonalnie, strzelającymi fochy, myślącymi o sobie zamiast o innych. Nie dogadującymi się spontanicznie, tak jak najwyraźniej to się dzieje na Twoich sesjach. Dlatego, ponieważ kompromis nie zawsze jest do osiągnięcia, dążę do niego, ale czasem wymuszam pewne minimum, spełniając funkcję policjanta i sędziego. Dzięki temu gracze strachliwi bawią się relatywnie dobrze, a gracze wymuszający nie zawsze wymuszają to, co akurat im się wyśniło. Być może gram z nieodpowiednimi ludźmi, ale ja powiem raczej - gram z normalnymi ludźmi. Nie z idealnie sferycznymi ciałami idealnie czarnymi, idealnie sprężystymi, unoszącymi się bez grawitacji w gazie doskonałym, w temperaturze 21 stopni Celsjusza. I ponieważ ludzie są jacy są, rozwiązanie utopijne dla mnie nie działa. Na pewno dałoby się z tymi ludźmi prowadzić mniej autorytatywnie, gdyby prowadził ktoś mniej nawykły do "hierarhicznej" gry i lepiej się ode mnie komunikujący. Natomiast nie jest to "bullshit", że autorytatywne prowadzenie się nie sprawdza. I do what works. Nie zawsze oglądając się na teorię, jak w idealnej sytuacji powinno być.

4) Gracze graczami, istnieje jeszcze coś takiego, jak moje własne preferencje. Jako MG wykonuję 95% pracy przy przygotowywaniu sesji (patrz punkt 1), i nie chcę by ta praca przekładała się na sesję, gdzie ustępuję graczom i zawsze idę im na rękę. Jako osoba wkładająca więcej pracy lepiej ogarniam realia sesji więc, siłą rzeczy, uważam że większa kontrola nad grą jest logicznym rozwiązaniem.

5) Same założenia gry są asymetryczne. Gramy w grę gdzie wyznaczona jest rola Mistrza Gry. Zatem już w same zasady rozgrywki wpisana jest asymetria. RPG prowadzone w tradycyjny sposób ma logikę "jedna osoba kontroluje/prowadzi" wpisaną w samo sedno zabawy. Nie mam absolutnie żadnego problemu, jeśli ktoś chce grać inaczej i się dobrze bawi. Ale jak piszę odnosząc się do własnych doświadczeń i słyszę "bullshit", to mi się nóż w kieszeni otwiera, bo gram zgodnie z założeniami rozgrywki i preferencjami graczy. Jeśli ja mam akceptować to, że inni grają inaczej niż ja, to niech ta akceptacja rozciąga się w obie strony. Ja/my gramy tak. I to działa. "Bullshit" jest recenzją mojego grania zupełnie nie na miejscu.

Albo inaczej:

"Że jeśli komuś coś nie pasuje, to każde z nas musi zdecydować, na ile to dla tej osoby ważne, czy gra będzie lepsza, kiedy wprowadzimy daną zmianę, czy zamierza zrezygnować z gry, jeśli pozostali się nie zgodzą, czy obecne granie jest bardzo problematyczne."

Oczywiście, że tak. I dlatego jeden, czasem i drugi gracz czasem decydują, że wszystko jest dla nich superważne niezależnie od preferencji innych. I kiedy pozostali się nie zgadzają, to nie rezygnują z gry, ale i tak dalej "robią swoje". Jaka jest Twoja odpowiedź na taką sytuację? Poza zaprzestaniem grania z danymi ludźmi, co w moim przypadku jest równoznaczne z zaprzestaniem grania w ogóle?

P.S. Nie opisałem w przykładzie w poprzednim komentarzu sytuacji, w której cała drużyna zaczyna dyskutować nad potencjalnym problemem i MG wali pięścią w stół i przerywa im tę owocną dyskusję. Opisałem sytuację, gdzie jeden, góra dwóch graczy forsuje swoje przekonania, MG forsuje swoje, a 3-4 osoby przez pół godziny przysłuchują się dyskusji na temat, który ich zupełnie nie interesuje. W takiej sytuacji widzę tylko dwa rozwiązania - MG podejmuje decyzję albo poddaje kwestię pod głosowanie. Uważam, że zależnie od sposobu gry oba są uprawnione, ale niespecjalnie widzę trzecią opcję, która pozwala kontynuować grę (opcja "dyskutować, aż jedna ze stron zostanie przekonana" nie wydaje się w praktyce działać).

30-12-2013 12:21
Petra Bootmann
   
Ocena:
+2

@oddtail - Piszesz wprost, że twój przywilej większej władzy podczas sesji wypływa z tego, że przed grą włożyłeś 95% pracy w przygotowania. I ja kwestionuję to, a) że część z tradycyjnych obowiązków MG mogą przejąć graczki/gracze, b) że trzeba włożyć tyle pracy przed sesją oraz c) że władza podczas sesji powinna być zapłatą za tę przedsesyjną pracę. Co więcej nie zgadzam się na założenie, że MG jest autorytarny i że muszę zostać MG i przejąć cały bagaż obowiązków, żeby mieć jakąkolwiek kontrolę (a wtedy mam całkowitą kontrolę). 

Co do twoich argumentów:

1) "Gracze tego oczekują". Niekoniecznie. Z moich doświadczeń wynika, że graczki/gracze bez doświadczeń chętnie i swobodnie opowiadają, dodają dużo od siebie, nie zabezpieczają postaci. Reaktywni są głównie graczki i gracze, którzy mają za sobą kilka lat grania z tradycyjnym MG (moje doświadczenia to granie z niegraczami).

2) "Gracze mają różne oczekiwania". Zamiast zaspokajać oczekiwań wszystkich, można przedstawić oczekiwania wobec graczy, wymagania jakie stawia dana gra czy kampania - i poprosić o dostosowanie się do nich. Nie chcą? Trudno, nie zagramy.

3) "Ja grywam z różnymi ludźmi, w tym kłótliwymi, niecierpliwymi, bezczelnymi, nieasertywnymi, bojącymi się konfrontacji, szantażującymi innych emocjonalnie, strzelającymi fochy, myślącymi o sobie zamiast o innych". Bardzo współczuję. Ja staram się nie grać z osobami, które nie są fajnymi ludźmi. Nie, nie oznacza to, że dogadujemy się jako grupa spontanicznie. Owszem są kłótnie, fochy i sprzeczne oczekiwania - tylko to jest sygnał, żeby sprawdzić, co nie działa (tak, kwestie tabu też są). Owszem ktoś musi ustąpić, ale to też jest poprzedzone rozmową, z czego można zrezygnować, a z czego nie. 

4) "Wkładam dużo pracy". Odniosłam się do tego na starcie swojej wypowiedzi.

5) "Same założenia gry są asymetryczne". W przypadku tradycyjnej gry (D&D, Warhammer, WOD, Savage Worlds itp.) jest to prawda, ale nawet wówczas sporą część rzeczy, które tradycyjnie wykonuje MG, mogą przejąć graczki/gracze. (Polecam zajrzenie do Playing with Intent, Authority and Taking Charge, s. 11).

Oczywiście, że tak. I dlatego jeden, czasem i drugi gracz czasem decydują, że wszystko jest dla nich superważne niezależnie od preferencji innych. I kiedy pozostali się nie zgadzają, to nie rezygnują z gry, ale i tak dalej "robią swoje". Jaka jest Twoja odpowiedź na taką sytuację? Poza zaprzestaniem grania z danymi ludźmi, co w moim przypadku jest równoznaczne z zaprzestaniem grania w ogóle?

Czyli mówisz o graczach, którzy są zdecydowani ignorować potrzeby innych? Nie widzę powodu, żeby tolerować takie zachowanie: brak gry jest lepszy niż zła gra. Pewnie zrezygnowałabym z gry z takimi osobami, grała w okrojonym składzie lub dobrałabym do grupy osobę bez doświadczenia, a przyjazną. Jest jeszcze możliwość gry przez skajpa lub w gry bez MG. To moja odpowiedź, nie musi ci pasować.

30-12-2013 13:07
jakkubus
   
Ocena:
+2

@oddtail

Granie demokratyczne jak najbardziej się sprawdza. Uwierz mi, to, że Ty i Twoi gracze nie umiecie tak grać, wcale nie sprawia, że jest to gorsze czy niemożliwe. Wystarczy tylko przestać patrzeć na mechanikę jak na bezmyślne turlanie kostką, a spojrzeć na nią jako umowę pomiędzy graczami a MG. Prawie wszystkie problemy z realizmem czy możliwościami postaci znikają jak sen złoty. A to, że Ty oczekujesz autorytatywnego prowadzenia nie znaczy, że wszyscy gracze tego oczekują. Sam nawet przyznałeś, że masz na sesji dwie osoby, którym to nie odpowiada.

BTW czyli Twoim zdaniem MG powinien powiedzieć, że bohater nie może czegoś zrobić, bo reszcie się to nie podoba (np. powiedzieć, że nie można okraść domku i już, bo pozostali nie chcą kłopotów z prawem)?

30-12-2013 13:12
Wlodi
   
Ocena:
+2

Jeśli MG stawia nam ścianę, w takiej sytuacji nie przeskoczymy jej. Jednak warto zastanowić się jak tego uniknąć w przyszłości i doprowadzić by wilk był syty, i owca cała.

Tobie, jako graczowi zależało na tym by włamać się do domu. MG zależało, byś się tam nie dostał. Ani z jednaj, ani z drugiej strony nie padło pytanie, ,,dlaczego? ". MG powinien dopytać się Ciebie, dlaczego koniecznie chcesz się dostać do tego mieszkania, i powinien dać Ci taką możliwość informując, że podejmujesz duże ryzyko i może złapać Cię policja/straż/kulawy sąsiad/ktokolwiek. Z drugiej strony Ty, jako gracz mogłeś zadeklarować, jak bardzo Ci zależy żeby móc wykonać tę akcję.

Podstawą jest dobra zabawa wszystkich w grupie. Tym samym MG jest arbitrem, jednak wciąż jednym z grających. Nie może mieć władzy autorytarnej ponieważ nie jest w stanie w pełni zrozumieć gracza, chyba, że wyraźnie wszystkiego się od niego dowie. A, jak zabroni działania, to po prostu nadużywa swoich możliwości (a właściwie powinien?).

Dlatego z jednej strony wyraźnie powinieneś zakomunikować dlaczego coś robisz, a z drugiej MG powinien Ci określić dlaczego będzie, to tak ciężkie (oczywiście nikt nie chce usłyszeć, że "Twoje działanie jest praktycznie niemożliwe").

Na koniec, najlepsze sceny powstają spontanicznie oraz są one improwizowane. Jeśli scena wydaje się dla mistrza gry zbędna, to jest ona zbędna dla niego, a nie dla gracza. Tutaj jeszcze mamy sprawę związaną z tym, czy byli na sesji inni gracze. Czy nie zabierałeś ich czasu, i czy Twoja akcja nie spowolniła by działań innych graczy?

30-12-2013 13:27
oddtail
   
Ocena:
+2

@Petra:

"brak gry jest lepszy niż zła gra"

A kto powiedział, że gra z ludźmi mającymi swoje wady i sprawiającymi problemy to zła gra? Cieszę się, że Ty i Twoi gracze wspaniale sobie ze wszystkim radzicie i zawsze przejawiacie stuprocentowy altruizm i racjonalizm. Ja nie, moi gracze też nie. Dla mnie dobrej gry to nie przekreśla. Tylko zmienia sposoby dojścia do tej "dobrej" gry. I od strony temperamentu/nastawienia, i zdolności mistrzowania mam poważne wady, ale moi gracze nie doszli do wniosku, że "brak gry jest lepszy niż zła gra", więc najwyraźniej nie postrzegają gry jako złej. Lubię myśleć, że po części ze względu na włożoną przeze mnie pracę, a także - i owszem - autorytarne prowadzenie, gdy uznam je za konieczne.

Do punktów się nie odniosę, bo niektórych argumentów nawet nie rozumiem (z Twojego doświadczenia gracze reaktywni to tacy, którzy mają doświadczenie z grania z tradycyjnym MG? Super. I co z tego? Mam grać tylko z nowymi osobami, czy zahipnotyzować swoich znajomych by pozbyli się swoich preferencji?). Zresztą mam wrażenie, że moje podejście przyjmujesz jako apriorycznie złe, więc nie chce mi się kontynuować dyskusji. Dodam tylko, że nie uważam tego że przygotowuję sesję za przede wszystkim powód, bym miał być "nagrodzony". Ja grę ogarniam jako autor kampanii i NPCów (setting jest autorstwa drużyny). Więc wiem, jak spoić styl grania graczy tak, by powstał efekt końcowy który wszystkich satysfakcjonuje. I gracze na to liczą. Nie dostrzegam problemu.

@jakkubus:

Ja nie mówię, że się nie da. Wskazuję tylko na konkretne kwestie i pokazuję granie "despotyczne" jako możliwą opcję (zresztą przy różnych okazjach, w notkach i komentarzach, wskazywałem na "demokratyczne" granie jako na fajne rozwiązanie, więc nie jest tak że jestem ekstremalnym zwolennikiem hierarchicznej struktury na sesji czy fanatycznym przeciwnikiem mocnego wpływu graczy na rozrywkę). Poza tym Borsuk wydaje się mieć MG po pierwsze autorytatywnego, a po drugie mającego inne oczekiwania odnośnie gry i mechaniki niż Borsuk. Dlatego moje uwagi odnośnie dostosowywania się do MG uważam za pasujące do sytuacji, a demokratyczne potencjalnie mniej.

Poza tym demokracja jest przede wszystkim sztuką kompromisu. Dlatego ustępowanie i uznawanie inicjatywy/prymatu MG jest postawą sensowną, nawet jeśli gra toczyłaby się na równiejszych zasadach. A Borsuk opisuje sytuację konfliktu, gdzie ani gracz, ani MG nie był zadowolony. Moim zdaniem do rozstrzygania takich konfliktów nie jest sama sesja, tylko czas przed i po niej.

I na wszelki wypadek dodam - nie popadajmy w fałszywą dychotomię. Ja nie prowadzę wyłącznie na zasadzie "MG ma rację i kropka". To jest złe podejście. To że w grze zgadzamy się na autorytet i prawo MG do podejmowania decyzji nie oznacza, że MG ma zawsze z tego prawa korzystać. Wskazałem tylko, że gracz zachowujący się jak Borsuk na mojej sesji sprawiałby mi dyskomfort (a przecież MG to też grający i TEŻ ma się dobrze bawić), bo wydaje mi się że MG Borsuka może być w porównywalnej sytuacji.

Co do BTW: to ciekawe pytanie. Zasadniczo - nie. Częścią logiki gry jest dla mnie fakt, że postać dużo mocniej "należy" do gracza (tak, jak NPC czy miejsce mocniej "należy" do MG). Przy ekstremalnych przypadkach warto po prostu powiedzieć graczowi, że być może psuje innym graczom zabawę. Gdzie leży granica tupnięcia i zabronienia czegoś, jeśli nie znajdzie się sposobu na kompromis z graczem? Nie wiem. Ja bym ją postawił bardzo daleko - nie lubię ograniczać wolności graczy tam, gdzie dotyczy ona ich postaci.

30-12-2013 13:39
jakkubus
   
Ocena:
+2

To nie jest tak, że uważam, iż MG powinien ciągle ustępować graczom. Po prostu, gdy używa się konsekwentnie mechaniki, taka różnica poglądów pomiędzy graczem, a prowadzącym nie urasta do rangi problemu. Zamiast pół godziny kłócić się o to, jak powinien zachować się strażnik, wystarczy wyłożenie przez postać swoich racji i przeprowadzenie testu socjalnego. I tyle, cała filozofia. Moim zdaniem Mistrz Gry nie jest po to, by mówić graczom, co mogą a czego nie mogą zrobić. Powinien on wprowadzić ich w świat, dać możliwość wyboru i wyciągać konsekwencje.

Jeśli cała grupa umówiła się na korzystanie z danej mechaniki, to WSZYSCY powinni się do niej stosować. I gdy podczas sesji MG mówi by nie wyjeżdżać z mechaniką, bo ona mu wisi, to pokazuje, że ma graczy w głębokim poważaniu. Inną sprawą jest, gdy była powszechna zgoda by nie trzymać się mechaniki, bo np. nikt nie chce przedłużania. Nie oznacza to też, że bez mechaniki nie da się grać. Sesje storytellowe też mogą być bardzo fajne nawet z autorytatywnym Mistrzem, ale powinno się to ustalić przed sesją.

30-12-2013 14:29
oddtail
   
Ocena:
+3

@jakkubus: jestem gorącym zwolennikiem używania mechaniki wszędzie, gdzie to możliwe i traktowania jej jako ostatecznej instancji, gdy już idzie w ruch.

Ale zwracam też uwagę, że choć reguły mogą mówić same za siebie, to często ich INTERPRETACJA też jest istotna. Wszystko, od premii jakie gracze dostają do rzutów po poziomy trudności testów jest kwestią bardzo otwartą i elastyczną. Nawet w mechanikach w miarę szczegółowych (a może zwłaszcza w nich?).

Ogólnie trzymam się zasad dość ściśle, ale nie kurczowo. Staram się komunikować wszystkie odstępstwa graczom (najlepiej zawczasu), ale i tak czasem rodzi to konflikt. Uważam, że mechanika jest elementem obiektywizmu na sesji RPG (i lubię ten element), ale ostatnie słowo nawet gdy z niej mocno korzystamy należy do MG. Z prawem weta dowolnej reguły (nawet, jeśli osobiście jestem zwolennikiem używania tego prawa jak najrzadziej).

Czy to ma sens?

30-12-2013 14:47
WekT
   
Ocena:
0

1. Mechanika- cóż mg nie powinien być tak anty nastawiony do graczy- autorytet tak ale dialog musi być. ja bym w takiej sprawie odwołał się do grupy i wspólnie omówił problem.

2. Sprawa ochroniarza. Nie podoba mi się wasze zacięcie na jedną sprawę i dziecinne przerzucanie się - co wynika z braku elastyczności gracza i MG.
MG powinien jakoś nagiąć scenariusz do tej sytuacji a Ty lepiej to odegrać. Lepiej opisać postępowanie postaci, i zrobić ze spotkania z ochroniarzem ciekawą scenę- on też kimś jest, ma osobowość słabe pkty.
mało życiowo to wyszło, więcej wyobraźni- spróbuj może przegadać z MG i drużyną- jak można by to rozegrać lepiej, które elementy fabuły można by przerzucić na ochroniarza i włamanie- to może być ciekawa zabawa kreatywna.

30-12-2013 14:56
jakkubus
   
Ocena:
+1

Cóż, według mnie interpretacja zasad też powinna należeć do MG, ewentualnie można to przedyskutować całą grupą. Ale wszelkie odstępstwa, weta i house rules powinny być umawiane przed sesją. A jeśli jakiś problem interpretacyjny wychodzi w praniu, jestem zwolennikiem pójścia na rękę graczom w danym wypadku, a potem wprowadzenia stosownej reguły.

EDIT: Według mnie nie ma nic złego w tym, że Mistrz Gry rzadko stosuje mechanikę lub całkiem jej nie używa. Ale powinien po prostu wcześniej się z graczami w tej sprawie dogadać. W takim wypadku, to gracz powinien ustąpić, bo wiedział na co się pisze.

30-12-2013 15:00
oddtail
   
Ocena:
+1

@jakkubus: zgadzam się (choć w praktyce rożnie u mnie z tym bywa). I zgadzam się, że MG mówiący "a co mi tutaj tę mechanikę" postępuje w sposób który może być źle odebrany.

Ale staram się przy tym pamiętać, że niektórzy MG naprawdę uważają mechanikę za narzędzie używane od święta. I wiem, że tak też się da, i jako że częściej prowadzę niż gram, bardziej jestem skłonny zobaczyć frustrację, jaką może wywołać gracz u MG opisanym w notce zachowaniem.

Stąd mój pierwszy komentarz pod notką =). I w sumie dalej trzymam się tezy, że jeśli musi ustąpić MG albo gracz, to MG często powinien, ale gra często przebiega sprawniej gdy formalnie gracz "musi". Wiem, że to nie jest jedyne rozwiązanie, ale wydaje mi się że gdy jedna osoba podejmuje ostateczne decyzje, wiele sytuacji się upraszcza. I to próbowałem wyrazić moimi komentarzami, choć z niektórych do nich odpowiedzi wydaje mi się, że nie wyrażałem się w sposób w 100% zrozumiały.

30-12-2013 15:05
etcposzukiwacz
   
Ocena:
+1

A jak odebrali sytuacje inni gracze?

30-12-2013 15:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.